Recenzja zawiera spoilery odnoście pierwszej części.
„Kiedy odszedłeś” to kontynuacja bestsellerowej książki „Zanim się pojawiłeś”, na punkcie której, a także jej ekranizacji, oszaleliśmy. Powieść ta nadal szczyci się ogromną popularnością, a wysoka ocena na Lubimy Czytać zachęca tych, którzy jeszcze jej nie przeczytali. Co natomiast z jej kontynuacją? „Kiedy odszedłeś” została nagrodzona tytułem Książki Roku 2016 na portalu lubimyczytac.pl w kategorii literatura obyczajowa i romans. Czy słusznie?
Akcja powieści toczy się dwa lata po śmierci Willa. Lou, pomimo tego o co prosił ją chłopak, nadal nie może pogodzić się z jego stratą. Cierpi i rozpacza. W każdej wolnej chwili myśli o ukochanym i jest zła na siebie, że nie potrafi spełnić jego ostatniej prośby. Męczy ją również poczucie winy, że mogła zrobić coś jeszcze, aby odwieźć Willa od podjętej przez niego decyzji. W życiu Lou pojawiają się niespodziewanie dwie osoby - Lily i Sam. Kim oni są? Tego nie mogę Wam powiedzieć, ale obiecuję, że nieźle namieszają w życiu nadal pogrążonej w żałobie dziewczyny.
Jojo Moyes tym razem skupiła się na psychologicznej stronie głównej bohaterki. Skrupulatnie opisuje jej ból, cierpienie i tęsknotę, a także niemoc, z którą Lou kompletnie sobie nie radzi. „Kiedy odszedłeś” to książka nie tylko o żałobie, ale przede wszystkim o podnoszeniu się po stracie kogoś bliskiego. O szukaniu szczęścia. O szukaniu sensu życia w błahych rzeczach. W książce tej, z żałobą spotyka się nie tylko Lou. Za sprawą tego, iż dziewczyna chodzi na terapię, poznajemy wiele osób, którzy są w podobnej sytuacji do głównej bohaterki. Każdy z nich ma inną historię, inaczej radzi sobie ze stratą żony/męża itp.
Od dawna uważam, że niektóre historie nie powinny być kontynuowane. I taką historią jest właśnie „Zanim się pojawiłeś”. Pomimo tego że druga część podobała mi się (ale bardziej jako osobna książka), uważam, że jest to niepotrzebna powieść napisana na siłę. Szczególnie postać Lily została wprowadzona do całej historii w sposób wymuszony, jakby autorka chciała napisać kontynuację, ale za bardzo nie miała pomysłu czym zaskoczyć czytelnika. „Kiedy odszedłeś” jest książką znacznie gorszą od pierwszej części. „Zanim się pojawiłeś” oczarowało mnie nie tylko pomysłem na fabułę i tym, że pół książki przepłakałam, ale także humorem, pomimo tego, że przewodni temat powieści był dość ciężki i trudny. Ja śmiałam się do łez z dialogów między Lou i Willem, z ich ciętych ripost. W drugiej części niestety mi tego zabrakło. Wiem, że to książka nastawiona na to, żeby głównie wzruszyć czytelnika a nie rozśmieszyć, ale również tego nie udało się autorce dokonać. Owszem, zaszkliły mi się oczy w końcowej fazie książki, ale to nie było to. Doszły mnie również słuchy, że ma zostać wydana trzecia część historii. Zakończenie drugiej części również wskazuje na to, że czeka nas dalszy ciąg. Nie wiem co o tym myśleć. Mam co do tego naprawdę mieszane uczucia.
Podsumowując, „Kiedy odszedłeś” to książka, która mi się podobała, ale jako oddzielna pozycja a nie kontynuacja. Jako druga część uważam, że jest napisana trochę na siłę. Polecam Wam tę książkę, jeśli naprawdę jesteście bardzo ciekawi jak Lou radzi sobie ze stratą Willa. Natomiast jeśli zakończenie pierwszej części Wam wystarcza - odpuście ją sobie.
„Kiedy odszedłeś” to kontynuacja bestsellerowej książki „Zanim się pojawiłeś”, na punkcie której, a także jej ekranizacji, oszaleliśmy. Powieść ta nadal szczyci się ogromną popularnością, a wysoka ocena na Lubimy Czytać zachęca tych, którzy jeszcze jej nie przeczytali. Co natomiast z jej kontynuacją? „Kiedy odszedłeś” została nagrodzona tytułem Książki Roku 2016 na portalu lubimyczytac.pl w kategorii literatura obyczajowa i romans. Czy słusznie?
Akcja powieści toczy się dwa lata po śmierci Willa. Lou, pomimo tego o co prosił ją chłopak, nadal nie może pogodzić się z jego stratą. Cierpi i rozpacza. W każdej wolnej chwili myśli o ukochanym i jest zła na siebie, że nie potrafi spełnić jego ostatniej prośby. Męczy ją również poczucie winy, że mogła zrobić coś jeszcze, aby odwieźć Willa od podjętej przez niego decyzji. W życiu Lou pojawiają się niespodziewanie dwie osoby - Lily i Sam. Kim oni są? Tego nie mogę Wam powiedzieć, ale obiecuję, że nieźle namieszają w życiu nadal pogrążonej w żałobie dziewczyny.
Jojo Moyes tym razem skupiła się na psychologicznej stronie głównej bohaterki. Skrupulatnie opisuje jej ból, cierpienie i tęsknotę, a także niemoc, z którą Lou kompletnie sobie nie radzi. „Kiedy odszedłeś” to książka nie tylko o żałobie, ale przede wszystkim o podnoszeniu się po stracie kogoś bliskiego. O szukaniu szczęścia. O szukaniu sensu życia w błahych rzeczach. W książce tej, z żałobą spotyka się nie tylko Lou. Za sprawą tego, iż dziewczyna chodzi na terapię, poznajemy wiele osób, którzy są w podobnej sytuacji do głównej bohaterki. Każdy z nich ma inną historię, inaczej radzi sobie ze stratą żony/męża itp.
Od dawna uważam, że niektóre historie nie powinny być kontynuowane. I taką historią jest właśnie „Zanim się pojawiłeś”. Pomimo tego że druga część podobała mi się (ale bardziej jako osobna książka), uważam, że jest to niepotrzebna powieść napisana na siłę. Szczególnie postać Lily została wprowadzona do całej historii w sposób wymuszony, jakby autorka chciała napisać kontynuację, ale za bardzo nie miała pomysłu czym zaskoczyć czytelnika. „Kiedy odszedłeś” jest książką znacznie gorszą od pierwszej części. „Zanim się pojawiłeś” oczarowało mnie nie tylko pomysłem na fabułę i tym, że pół książki przepłakałam, ale także humorem, pomimo tego, że przewodni temat powieści był dość ciężki i trudny. Ja śmiałam się do łez z dialogów między Lou i Willem, z ich ciętych ripost. W drugiej części niestety mi tego zabrakło. Wiem, że to książka nastawiona na to, żeby głównie wzruszyć czytelnika a nie rozśmieszyć, ale również tego nie udało się autorce dokonać. Owszem, zaszkliły mi się oczy w końcowej fazie książki, ale to nie było to. Doszły mnie również słuchy, że ma zostać wydana trzecia część historii. Zakończenie drugiej części również wskazuje na to, że czeka nas dalszy ciąg. Nie wiem co o tym myśleć. Mam co do tego naprawdę mieszane uczucia.
Podsumowując, „Kiedy odszedłeś” to książka, która mi się podobała, ale jako oddzielna pozycja a nie kontynuacja. Jako druga część uważam, że jest napisana trochę na siłę. Polecam Wam tę książkę, jeśli naprawdę jesteście bardzo ciekawi jak Lou radzi sobie ze stratą Willa. Natomiast jeśli zakończenie pierwszej części Wam wystarcza - odpuście ją sobie.