czwartek, 28 kwietnia 2016

"Klucz" Elżbiety Wardęszkiewicz

"Zapamiętaj na całe życie. Licz tylko na siebie. Wtedy nigdy się nie zawiedziesz. To jest klucz do sukcesu"

Już patrząc na samą okładkę możemy wywnioskować, że lektura nie będzie łatwa. Przerażone oczy dziewczynki i podbite oko nie mogą zwiastować niczego dobrego. I tak właśnie jest. "Klucz" to wstrząsająca powieść o przemocy, poniżaniu i upokarzaniu. To historia Meli, która znosi to wszystko cierpliwie. 

Autorka zabiera nas w pełną emocji podróż przez życie Meli. Dziewczynka od samego dzieciństwa była bita, poniżania i upokarzana przez ojca, który w młodości przebywał w obozie koncentracyjnym. Bił ją za najmniejsze przewinienie, czasami nawet bez powodu. W dodatku zaganiał do ciężkim prac domowych. Niestety matka Meli była tylko biernym obserwatorem. Dziewczynka starała się robić wszystko, aby ojciec był zadowolony. Zaczęła grać na fortepianie, poszła na medycynę, gdzie była najlepszą studentką. Co by nie zrobiła, ojciec i tak uważał, że Mela do niczego się nie nadaje i przynosi wstyd rodzinie.

Mela pragnęła wyrwać się z domu. W młodości miała  wielu chłopaków, jednak zdecydowała się wyjść dopiero za Waldemara - przystojnego, dobrze wychowanego mężczyznę. Urodziła mu córeczkę Jolę. Jednak nie może być tak pięknie. Po pewnym czasie Waldemar zmienił się nie do poznania. Stał się delikatniejszą wersją ojca Meli. Również ją poniżał, upokarzał, na szczęście nie bił. Jak z taką sytuacją poradzi sobie znakomita i przez wszystkich uwielbiana i szanowana pani doktor? W dodatku jest jeszcze Jola, którą Mela kocha, zachęca do podróży i rozwijania własnych pasji. Próbuje ochronić ją przed powielaniem modelu rodzinnej obcości. 

Szczerze mówiąc, po książce spodziewałam się czegoś innego. Myślałam, że lektura w przeważającej części będzie dotyczyć dzieciństwa Meli. Natomiast tutaj z dzieciństwem mamy do czynienia tylko przez kilkadziesiąt stron. Reszta to dorosłe życie Meli - również nieusłane różami. Mela przyciąga kłopoty jak magnez. Czy się rozczarowałam? Nie, chyba nie. Ale zastanawia mnie to, dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na posiniaczoną dziewczynkę, ewidentnie bitą. Przecież to od razu widać, że w domu nie dzieje się najlepiej. Sąsiedzi, szkoła... Albo nikt tego nie zauważał, lub nie chciał widzieć, albo autorka zapomniała o tak ważnej kwestii. 

Bardzo polubiłam Melę. Pomimo tego, że czasami nie podobało mi się jej zachowanie gdy co rusz podrzucało komuś dziecko, zanim sama się nim opiekować, to jest to postać bardzo sympatyczna. Podziwiam ją za determinację i odwagę podczas radzenia sobie z licznymi kłopotami. 

Książka jest napisana bardzo dobrze. Autorka ewidentnie ma lekkie pióro. Powieść czytało się z przyjemności, zaciekawieniem i poruszeniem. Czytałam ją w każdej wolnej chwili. A gdy takowej nie miałam, to ją sobie robiłam, żeby tylko jak najszybciej wrócić do perypetii Meli. Warto również zwrócić uwagę na konstrukcję zdań w powieści. Są one krótkie i konkretne. Nie znajdziemy tu zbędnych, zapychających strony opisów. Jedyne opisy z jakimi się spotkamy to przemyślenia Meli. Książka składa się z 60 rozdziałów, które podzielone są na krótkie podrozdziały. 

Zakończenie książki jest otwarte. Kolejny tom to "Bez czci i bez wiary", po który sięgnę jak najszybciej, żeby poznać dalsze losy Melanii. 

Podsumowując, "Klucz" to bardzo dobra, wstrząsająca i dramatyczna powieść. To powieść o tym, jak mała dziewczynka, a później dorosła kobieta kształtuje swoją osobowość i utrwala własną tożsamość. Książka zdecydowanie jest godna polecenia w szczególności, że to debiut.


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu:

http://novaeres.pl/

Fanpage wydawnictwa: KLIK

 

wtorek, 26 kwietnia 2016

"Grzesznik" Tess Gerritsen

"Nie wierzyła w niebo ani piekło. Nie była nawet pewna, czy wierzy w nieśmiertelność duszy. A jednak stojąc w tej świątyni i zapalając świeczki, doznawała pociechy, gdyż wierzyła w siłę pamięci. Tylko zapomniani są naprawdę martwi."


Po "Skalpelu" możliwie jak najszybciej kupiłam "Grzesznika" i wzięłam się za lekturę. Nie mogłam się doczekać. "Grzesznik" to trzecia część cyklu o Jane Rizolli i Maurze Isles. W tej części bliżej poznajemy tę drugą kobietę - lekarza medycyny sądowej, która w pierwszej części nie pojawiła się w ogóle, a w drugiej grała drugie, a może nawet trzecie skrzypce. "Grzesznik" to doskonałe połączenie sił tych dwóch kobiet, duet idealny. 

 "Grzesznik" to kolejna krwawa powieść, aczkolwiek nie braknie tu rozterek i problemów miłosnych. W murach klasztoru Graystones zostaje popełniona nieludzka zbrodnia, a ofiarami są dwie zakonnice. Jedna z nich, młoda siostra Camille nie żyje, natomiast druga - siostra Ursula, w ciężkim stanie została zabrana do szpitala. 

Jest to naprawdę trudne śledztwo. Nie dość, że nie wiadomo, kto mógłby  mieć motyw, aby zabić zakonnice, to jeszcze władze klasztoru nie chcą współpracować z policją. Maura Isles, nazywana Królową Zmarłych, dokonuje sekcji zwłok młodej zakonnicy. To, czego się dowiaduje jest naprawdę szokującą "niespodzianką". Informacja ta wstrząsa wszystkimi. 

Podczas wyżej wspomnianego śledztwa pojawia się kolejne ciało, znalezione w opuszczonym budynku dawnej restauracji. Jest to ciało kobiety, przy którym morderca zadał sobie wiele trudu, by nie zostało rozpoznane: zmasakrowana twarz, odcięte kończyny, w dodatku ciało jest pogryzione przez szczury. Z tego powodu, kobietę tę zaczęto nazywać Szczurzą DamąCzy obie zbrodnie mają ze sobą coś wspólnego? Odpowiedź na to pytanie starają się znaleźć detektyw Rizzoli i doktor Isles, a kluczem do rozwiązania zagadki jest indyjska osada dla trędowatych. Kobiety uświadamiają sobie, że dawno pogrzebane tajemnice są z nimi związane osobiście. 


 Jak już wcześniej wspomniałam, w tej części bliżej poznajemy dr Maurę Isles, oczywiście od strony prywatnej, bo od zawodowej znamy ją doskonale z drugiej części cyklu. Poznajemy nieco jej przeszłość oraz życie uczuciowe, którego elementem staje się były mąż Maury. Pojawia się ni stąd ni zowąd w życiu naszej bohaterki, po trzech latach. Ich uczucie ponownie rozkwita. Czy pojawienie się byłego męża jest tak bezinteresowne jak myśli doktor Isles? 

Bliżej, bo również ze strony uczuciowej, poznajemy detektyw Rizzoli - kobietę, która za wszelką cenę stara się ukryć swoje złamane serce. Niestety, nie wszystko jest tak łatwe do ukrycia, szczególnie, gdy były kochanek, agent FBI - Gabriel Dean, po zamieszaniu jakiego narobił w życiu Rizzoli, zostawił jej niespodziewany prezent. 

Kolejny raz brawa dla Tess Gerritsen za opisy i terminy medyczne. Praca patologa, lekarza czy detektywa jest opisana w sposób bardzo dokładny, jednakże w sposób zrozumiały i przystępny dla czytelnika. Dzięki temu, każda osoba, nawet ta, która nie ma nic wspólnego z medycyną, wszystko doskonale zrozumie.  

Jeśli chodzi o fabułę, to moim zdaniem jest ona genialna! Jest ciekawa i spójna. Wszędzie pojawia się mnóstwo tropów, które mają przybliżyć nas do rozwiązania zagadki. Wszystko jest dopracowane w jak największych szczegółach. Wątki, które się pojawiają w powieści, są doskonale rozwinięte, genialnie połączone w całość i idealnie zakończone. Nic dodać, nic ująć. Akcja książki nie jest może tak szybka i dynamiczna jak w innych książkach autorki, ale za to dzięki temu, możemy bliżej poznać główne bohaterki, które tworzą razem niepowtarzalny duet. 

 "Grzesznik", jak przystało na twórczość Gerritsen, jest książką przerażającą. Opisy przyprawiają o mdłości. Książka kipi okrucieństwem i przemocą. Największą odrazę budziły we mnie chyba opisy Szczurzej Damy. Coś okropnego! Zmasakrowana twarz, z której morderca chciał zedrzeć skórę, amputowane kończyny, owrzodzone ciało, do którego zaczęły dobierać się szczury... Gerritsen zdecydowanie potrafi działać czytelnikowi na wyobraźnię...

Oczywiście, jak każda powieść Tess Gerritsen, "Grzesznik" również jest napisany w sposób bardzo dobry. Kryminał czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Wciąga już od pierwszych stron. Napięcie również jest budowane w sposób mistrzowski. 

Podsumowując, trzecia część cyklu nie jest gorsza od poprzednich, a może nawet lepsza. Autorka zaskakuje nas miłą odmianą i pokazuje prywatne życie bohaterek. Jest to powieść wielowątkowa, która na koniec zgrabnie łączy się w całość. Polecam z całego serca! 


 

niedziela, 24 kwietnia 2016

"Ta dziewczyna" Colleen Hoover

"Miłość i nienawiść mimo swojej przeciwstawnej natury, są uczuciami wypływającymi z namiętności"


"Ta dziewczyna" to trzecia i ostatnia część trylogii Colleen Hoover. Przyznam szczerze, że było mi  smutno rozstawać się z bohaterami. Strasznie się z nimi zżyłam, przez cały tydzień czytałam tylko o nich, stali się częścią mojego życia. No ale niestety, przyszedł czas na rozstanie. Jak wypadła trzecia część? Uważam, że na tle poprzednich wypadła słabo i moim zdaniem była napisana troszkę na siłę. 

Lake i Will w końcu wzięli ślub. Są szczęśliwi i zakochani, cieszą się swoim nowym, wspólnym życiem. We dwoje spędzają swój "miesiąc miodowy", podczas którego wspominają początki swojego związku. Pomimo niechęci Willa, chłopak zgadza się i to z jego perspektywy poznajemy historię, która wydarzyła się w pierwszej części. Dowiadujemy się co kierowało Willem aby zachować się tak, a nie inaczej. Są również opisane niektóre sytuacje, które zostały pominięte w pierwszej części. Chłopak dzieli się z Layken swoimi najskrytszymi myślami i nie ukrywając niczego, opowiada o swoich uczuciach. 



Colleen Hoover już drugi raz zastosowała taki zabieg, że pokazywała historię z perspektywy drugiego bohatera. W "Losing Hope" bardzo mi się to spodobało, gdyż było to strasznie potrzebne. Holder był postacią tajemniczą i druga część z jego perspektywy jest niezbędna, żeby zrozumieć jego zachowanie. Niestety o "Tej dziewczynie" nie mogę tego powiedzieć. Praktycznie rzecz biorąc nie dowiadujemy się niczego nowego, nie poznajemy żadnych sekretów Willa. Książka to taki typowy "odgrzewany kotlet". Pomimo tego że wracamy do jakże emocjonujących wydarzeń z "Pułapki uczuć" to w tej części niestety nie oczekujcie całej gamy emocji.

 Zakończenie "Tej dziewczyny" jest bardzo fajne. Idealnie kończy losy bohaterów, pozwala nam się pożegnać. Jednak moim zdaniem lepiej by było, gdyby autorka rozbudowała drugą część i tak umieściła to zakończenia, zlikwidowałoby to niepotrzebne powtórzenia. 

W "Tej dziewczynie" doszukałam się dwóch zdarzeń, które nie zgadzają się z pierwszą częścią. Jest to dla mnie karygodne, nie wiem, może to wina innego tłumacza, ale strasznie mnie to zirytowało... 

 Pomimo tego, że książka jest napisana lekkim i prostym językiem, pozwalającym przeczytać ją w mig, nie czytałam tej części z taką przyjemnością jak poprzednie części. Po prostu nie lubię wiedzieć co się wydarzy w książce, a w tej sytuacji wszystko wiedziałam. Czytałam ją tylko dlatego, żeby skończyć trylogię.

Podsumowując, "Ta dziewczyna" to bardzo dobra książka, w której poznajemy historię z pierwszej części z perspektywy innego czytelnika, historię, którą już dobrze znamy. Nie dowiadujemy się niczego znaczącego i nowego. Jedynie epilog zasługuje na pochwałę. Polecam osobom, które nie lubią nie dokończać serii. 

 

piątek, 22 kwietnia 2016

"Emma i ja" Elizabeth Flock

[...] jeśli się odpowiada pytaniem na pytanie, to obie strony wygrywają w rozmowie.

Dawno nie czytałam książki, która by mną tak wstrząsnęła. Totalnie. Do szpiku kości. Bo jak ma nie wstrząsnąć skoro pokazuje cierpienie dzieci, które są bite przez ojczyma? Chyba nigdy nie zrozumiem tego, jak można poniżać, upokarzać i krzywdzić tak niewinne istoty. Jakie odczucia mi towarzyszyły podczas lektury? Smutek, bezradność a przede wszystkim złość na dorosłych, którzy uważają, że mogą wszystko... 

 Główną bohaterką książki jest Carrie Parker - ośmioletnia dziewczynka. Niegdyś jej życie było szczęśliwe, u boku kochających rodziców, na których zawsze mogła liczyć. Wszystko zmienił napad, podczas którego został zamordowany ojciec dziewczynki. Odkąd jej matka wyszła ponownie za mąż, jej życie zamieniło się w piekło. Richard - ojczym Carrie, to bezduszny mężczyzna, pozbawiony jakichkolwiek skrupułów. Znęca się nad całą rodziną fizycznie i psychicznie. Bicie, sponiewieranie, głód oraz przemoc seksualna to codzienność w tej rodzinie. Jedynym wsparciem dla Carrie jest o dwa lata młodsza siostra - Emma, która pomimo swojego młodego wieku wykazuje się większą odwagą i siłą psychiczną niż Carrie. 

Dziewczynki nie mogą liczyć na pomoc matki. Ona również jest bita i nieszanowana przez Richarda. Nie stara się chronić córek. Sama na nie krzyczy i robi wszystko, aby te nie zdenerwowały jej męża, bo  wiadomo, jak takie zdenerwowanie może się skończyć. W dodatku mężczyzna wymaga od nich szacunku, na który wcale nie zasługuje. Dziewczynki nauczyły się już, że należy schodzić mu z drogi, patrzeć na niego w odpowiedni sposób. Robią wszystko, aby uniknąć ataków. 

Carrie i Emma są dla siebie ogromnym wsparciem. W każdej sytuacji jedna staje w obronie drugiej. Łączy je wspólny smutny los i nienawiść do ojczyma. Dziewczynki są dręczone do granic wytrzymałości, podejmują nieudane próby ucieczki, nieświadomie prowokują serię wydarzeń, które mogą doprowadzić do strasznej tragedii. 


 Ten okrutny świat jest widziany oczami Carrie, ona jest w tej książce narratorem. Przyznam szczerze, że pierwszy raz spotkałam się z takim zabiegiem, nie mam nic do zarzucenia, wręcz przeciwnie: uważam, że to strzał w dziesiątkę! Teraźniejszość w książce jest przeplatana wspomnieniami Carrie dotyczącymi jej ojca, i niegdyś szczęśliwego życia. To tylko wtedy czuła się bezpieczna, potrzebna i kochana. Ojciec dostrzegał jej pragnienia, zawsze znalazł czas na rozmowę, był wyrozumiały i pomocny. Niestety wszystko się skończyło wraz z jego śmiercią.

Świat widziany oczami Carrie jest opisany prostym językiem, bez ubarwień, jak na ośmiolatkę przystało. Jest to język po prostu dziecięcy, dzięki czemu jeszcze bardziej czujemy tragizm tej historii. Muszę również zwrócić uwagę na akcję, która toczy się wolnym tempem, nie ma tu zaskakujących zwrotów akcji, przez co książka może wydawać się czasami nudna. 

Książka zdecydowanie zmusza do przemyśleń i refleksji. Trudno się z tym pogodzić, że takie rzeczy dzieją się naprawdę, być może nawet blisko nas. Powieść jest do bólu prawdziwa. Już od samego początku wkraczamy do świata pełnego bólu, okrucieństwa, kipiącego złem, agresją i przemocą.  

Pomimo tego, że akcja książki nie należy do dynamicznych, autorka stopniowo buduje napięcie. Zakończenie jest raczej trudne do przewidzenia, przynajmniej ja zostałam zaskoczona, nawet bardzo. Po prostu genialna, przemyślana fabuła! 

Podsumowując, "Emma i ja" to do bólu prawdziwa i życiowa powieść psychologiczna, która mocno wstrząsa czytelnikiem. Jest to książka po której ciężko sięgnąć po następną... Zdecydowanie wywołuje wiele emocji, zmusza do refleksji, a wręcz do krzyku nad okrucieństwem świata. Z całego serca polecam! 

 

środa, 20 kwietnia 2016

"Nieprzekraczalna granica" Colleen Hoover

Czasami dwie osoby muszą się rozstać, aby sobie uświadomić,
jak bardzo siebie potrzebują.


Skończywszy "Pułapkę uczuć" od razu sięgnęłam po "Nieprzekraczalną granice". Wprost nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania z bohaterami, zdążyłam się z nimi zżyć. Spodziewałam się książki na porównywalnym poziomie do "Pułapki uczuć" i nie zawiodłam się. Mogę nawet powiedzieć, że druga część jest jeszcze lepsza od pierwszej, bo nie wiem czy się da, ale jest w niej jeszcze więcej emocji, więcej wzruszenia niż w pierwszej części. Tym razem narratorem jest Will.
 
Jak już wspomniałam "Nieprzekraczalna granica" to druga część trylogii po "Pułapce uczuć" opowiadająca o miłosnych przeżyciach Layken i Willa. Nie jest to typowa para, którą łączy młodzieńcza miłość. Jest to poważny związek dwojga młodych ludzi, których życie obdarzyło bólem i rozpaczą. Mają za sobą podobne doświadczenia, ich rodzice nie żyją i muszę poradzić sobie z wychowywaniem swojego młodszego rodzeństwa. Nie jest to łatwe, ale para wspiera się w problemach, konsultują metody wychowawcze. Pomimo tego że w przeszłości ich związek nie był najłatwiejszy z powodu zakazanej miłości, wreszcie wszystko zaczyna się układać, Layken i Will odnajdują się w nowej rzeczywistości. Wszystko do czasu pojawienia się w życiu chłopaka jego dawnej miłości - Vaughn. Rzeczywistość się komplikuje, a związek Layken i Willa zaczyna się rozsypywać jak domek z kart... Chłopak utrzymuje kontakt ze swoją byłą pomimo tego że wie, iż Lake mogłoby to się nie spodobać. Dziewczyna zaczyna mieć również wątpliwości co do miłości swojego chłopaka - czy nie kocha jej tylko dlatego, że łączy ich ten sam ból i ta sama sytuacja? Czy w Willowi uda się naprawić to, co zniszczył i przekonać Lake o prawdziwej miłości zanim rozstaną się na zawsze i już nigdy więcej nie zobaczą?
     
W drugiej części autorka serwuje nam niewyobrażalnie dużą dawkę wzruszenia i cały wachlarz emocji. Podczas lektury nie sposób nie płakać, nie sposób się nie śmiać. Cała historia jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Tym razem narratorem jest Will i uważam, że to jest bardzo dobre posunięcie ze względu na to, co przeżywa bohater w kulminacyjnych sytuacjach.  

Należy również wspomnieć, że w tej części, podobnie jak w pierwszej, bardzo ważną rolę odgrywa poezja. To dzięki niej Will walczy o swoją ukochaną i stara się ją przekonać o swoich uczuciach.  Wiersze są piękne i strasznie wzruszające, czytałam je z wielkim zaangażowaniem. 

W drugiej części pojawiają się również nowi bohaterowi, niekoniecznie sami pozytywni. Poznajemy nie tylko byłą dziewczynę Willa, ale także jego dziadków, nową, dziesięcioletnią sąsiadkę i jej matkę, którą życie również nie oszczędziło.

Jestem pełna podziwu jak Lake i Will radzą sobie w roli rodziców. To musi być bardzo trudne, bo oni poniekąd sami są jeszcze w duchu dziećmi i niektóre sytuacje ich śmieszą, pomimo tego że jako rodziców nie powinny. Czasami trudno jest im być jednocześnie surowym rodzicem, który chce dobrze wychować swoje dziecko i fajnym rodzeństwem, które chce mieć dobre relacje z bratem. Lake i Will nie są w tej kwestii idealni, ale robią co mogą, aby sprostać tej sytuacji, która z dnia na dzień staje się coraz trudniejsza. 

Jak każdą książkę Colleen Hoover, "Nieprzekraczalną granicę" również czyta się w błyskawicznym tempie. Książka jest napisana wspaniałym, lekkim językiem, dzięki czemu lektura to czysta przyjemność. Autorka w mistrzowski sposób gra czytelnikowi na emocjach. Czasami jesteśmy źli na bohaterów za ich zachowanie, mamy ochotę krzyczeć "Lake, co ty wyprawiasz?!", a także śmiać się i płakać razem z nimi.  

Podsumowując, "Nieprzekraczalna granica" pochłonęła mnie bez reszty, jak dla mnie jest genialna! Autorka w tej książce rozdziera nam serce i perfidnie śmieje się nam w twarz. Rzadko się zdarza, żeby ktoś w tak mistrzowski sposób opisywał emocje jak Colleen Hoover. Zdecydowanie polecam lekturę wszystkim, którzy przeczytali "Pułapkę uczuć".


 

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

"Miłość pod koniec świata" Grzegorza Filipa

 "Odnosiła wrażenie, że jego życie oddziela się od jej życia, stając się czymś obcym"

Pamiętacie ten dzień, 21 grudnia 2012 roku, kiedy to miał być zapowiedziany przez Majów koniec świata? Na szczęście przepowiednia nie sprawdziła się, my nadal żyjemy, świat się nie skończył. Jednym słowem Ziemia przetrwała. Powieść Grzegorza Filipa to książka, której akcja toczy się właśnie w okolicach przepowiadanego końca świata. 

Przechodząc do fabuły: Anna Jamroz to trzydziestokilkuletnia dziennikarka, mieszkająca w Warszawie ze swoim szesnastoletnim synem Erykiem, oraz mężem Darkiem, który z racji  pracy polarnika, rzadko bywa w domu, zaniedbując rodzinę. Właśnie Anna sama wychowuje syna. Na początku przeszkadzało jej to. Wraz z synem wyczekiwała męża. Jednak z biegiem czasu przyzwyczaiła się do tego, że jest praktycznie samotną matką, a samotność coraz bardziej dawała jej się we znaki. Kryzys w małżeństwie jest więc nieunikniony. 

W pracy Anna również nie ma kolorowo. Aby jej nie stracić, wyjeżdża na Zamojszczyznę, do Niezbytowa, by zebrać materiały do artykułu o powiązaniach korupcyjnych miejscowych urzędników i biznesmenów. W hotelowej restauracji Anna poznaje Bernarda - byłego muzyka rockowego, który po tragicznej śmierci żony i syna, próbuje uciec od dawnego życia. Zrezygnował z życia w mieście i zaszył się na wsi. 

Anna i Bernard, im bardziej siebie poznają, tym są sobą bardziej zafascynowani. Kobieta stara się wyprowadzić go z otchłani przeszłości. Dziennikarskie śledztwo, które przyprowadziło Annę do Niezbytowa, staje się prywatnym śledztwem dochodzenia kobiety do prawdy o Bernardzie. Ich zwykła, przypadkowa znajomość, przeradza się w trudną miłość, w miłość pod koniec świata... 



"Miłość pod koniec świata" to nie jest zwykłe romansidło. To piękna, głęboka powieść, z całym wachlarzem emocji, która wzrusza do szpiku kości. To powieść o dokonywaniu wyborów, które zawsze kogoś skrzywdzą. To historia trudnej miłości, która przychodzi niespodziewanie i wszystko zmienia.

Autor w swojej książce ukazał nam różne oblicza końca świata. Dla jednych świat kończy gdy nie zdadzą egzaminu, gdy złamie się idealnie wypiłowany paznokieć. Dla drugich koniec świata następuje wówczas, gdy ojciec odchodzi do kochanki. Dla trzecich - gdy rodzice nie pozwalaj wybrać upragnionego i wymarzonego kierunku studiów. Natomiast dla innych końcem świata jest śmierć ukochanej osoby... 

Na plus zasługuje również fakt, że w książce nie ma jednolitej narracji. W każdym podrozdziale narratorem jest ktoś inny, dzięki czemu bliżej poznajemy bohaterów, ich uczucia, plany i rozterki. To dzięki takiemu zabiegowi wiemy, co zamierza zrobić bohater, jakie przesłanki nim kierują. 

Książka jest napisana bardzo lekkim i przyjemnym językiem. Czyta się ją bardzo szybko, a losy Anny i Bernarda z kartki na kartkę wciągają jeszcze bardziej. Nie sposób wspomnieć tutaj o opisach, które znajdziemy w książce. Są one piękne, dopracowane w każdym calu. Można wręcz je nazwać poetyckimi. Szczególnie opisy Roztocza.  

Podsumowując, "Miłość pod koniec świata" to poruszająca powieść o próbie zmiany swojego życia, o pogodzeniu się ze stratą najbliższych. To subtelna powieść ze szczyptą poezji i kilogramem emocji. Z całego serca polecam! 


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf

 

piątek, 15 kwietnia 2016

"Pułapka uczuć" Colleen Hoover

"Zawsze pamiętaj, że niczym nie warto się tak dzielić jak miłością, która pozwoliła nam dzielić wspólne imię"

W twórczości Collen Hoover zakochałam się po przeczytaniu "Maybe someday". Sięgnęłam później po jej inne książki: "Hopeless" oraz "Losing hope". Wszystkie pozycje zawładnęły moim sercem. Teraz zdecydowałam się na "Pułapkę uczuć". Szczerze mówiąc, mniej mi się podoba niż wspomniane pozycje, jednak nadal jest wyjątkowa i godna polecenia. Jest to powieść słodko - gorzka przy której śmiałam się i płakałam. 

Layken to osiemnastolatka, która jak na swój wiek już wiele przeszła. Kilka miesięcy wcześniej niespodziewanie zmarł jej ojciec. W związku z tym rodzina Layken popadła w długi i nie mogła dalej mieszkać w Teksasie. Wraz z matką Julią i bratem Kelem zostawiają za sobą przeszłość i rozpoczynają nowe życie w Michigan. Każde z nich ma pewne obawy co do najbliższej przyszłości. Wiadomo, że Kel i Layken trudno jest się rozstać ze starą szkołą i ze znajomymi. Wszystkim jest trudno porzucić rodzinny dom i budować życie od początku. Jak sobie poradzą w nowej rzeczywistości?

Już pierwszego dnia po przyjeździe rodzina poznaje sąsiadów z naprzeciwka. Kel szybko nawiązuje kontakt z rówieśnikiem Caulderem, natomiast Lake zaprzyjaźnia się z miłośnikiem poezji - Willem. Znajomość ta od razu zwiastuje poważne zmiany w życiu obu rodzin.  Jak Cohenowie ułożą sobie życie w nowym mieście? Czy uda im się wyleczyć rany po stracie najbliższej osoby? 


Po moim krótkim opisie fabuły z pewnością myślicie: "Ale banalna historyjka". Mylicie się. Ta książka jest wyjątkowa, a gdybym napisała więcej, zabrałabym Wam radość z czytania. 

"Pułapka uczuć" to wzruszająca historia opisana z punktu widzenia Layken, to ona jest narratorem, i ją poznajemy najbardziej. Znamy jej uczucia, rozdarcie a czasami bezradność i niemoc. Jest to historia dwóch rodzin, które łączy podobne doświadczenie i ból po stracie najbliższych. Starają się odnaleźć w nowym świecie, funkcjonować i żyć normalnie, chociaż nie jest im łatwo. 

Autorka w piękny sposób przedstawiła w powieści takie uczucia jak miłość i przyjaźń, a także poświęcenie dla najbliższej osoby. Colleen Hoover przedstawia różne typy miłości. Miłość rodzicielską - moim zdaniem najpiękniejszą, którą Julia obdarza swoje dzieci, będąc dla nich matką i ojcem. Nie jest to łatwe zadanie. Miłość Willa i Lake - miłość od pierwszego wejrzenia, miłość zakazaną, która jest bardzo trudna i raniąca. Miłość Willa i Cauldera - Will musi być dla niego ojcem, matką i bratem. To dopiero zadanie! A co do przyjaźni to nie sposób wspomnieć jak szybko pojawia się ona między Kelem i Caulderem, to typowa przyjaźń dziesięcioletnich chłopców.

Colleen Hoover we wspaniały spob wykreowała bohaterów, dzięki czemu i my się z nimi zaprzyjaźniamy i stajemy się cząstką ich życia. Moje serce skradł dziesięcioletni Kel - wspaniałe dziecko, pełne optymizmu i radości. To najczęściej dzięki niemu śmiałam się podczas lektury

"Pułapka uczuć" to przede wszystkich powieść o miłości, ale nie tylko. To powieść o życiu i śmierci, o borykaniu się ze stratą najbliższych osób. Autorka pokazuje nam różne etapy żałoby, nie tylko po śmierci, ale także po rozstaniu. Jest zaprzeczenie, gniew, targowanie, depresja a na końcu akceptacja.  

W powieści bardzo ważną rolę odgrywa także poezja. To właśnie przez wiersze bohaterowie pokazują skrywane uczucia, a także przedstawiają najważniejsze wydarzenia ze swojego życia. Ważny jest również zespół The Avett Brothers, którego owa piosenek pojawiają się na początku każdego rozdziału.
 
Na końcu przechodząc do spraw technicznych, książka jest napisana prostym, lekkim i przyjemnym językiem, który jest bogaty w emocje. Książka bardzo wciąga, czyta się ją niezwykle szybko. 

Podsumowując, "Pułapka uczuć" to piękna, wzruszająca i bogata w emocje powieść. Jestem pewna, że przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom literatury młodzieżowej, pomimo tego że nie jest to powieść o młodzieńczej miłości, a miłości dojrzałej. Książka niesie ze sobą przesłanie, które każdego chwyci za serce. Serdecznie polecam.