niedziela, 30 października 2016

„Tajny plik Beaty K.” Karoliny Niedzielskiej



Po raz kolejny trafia do mnie książka, jakich ostatnio jest pełno - singielka za wszelką cenę chce znaleźć miłość swojego życia. Takie historie nie tylko znajdujemy w książkach, ale także w serialach. Czy książka „Tajny plik Beaty K.” wyróżnia się spośród innych? 

Główną bohaterką książki jest Beata - studentka zarządzania, która, jak już wcześniej wspomniałam, postanawia znaleźć swoją drugą połówkę. Skrupulatnie i metodycznie zabiera się do rzeczy: zakłada konto na portalu randkowym, chodzi na siłownie. Niestety, wszelkie „randki” okazują się porażką. Ogromnym wsparciem dla Beaty jest Marta - jej najlepsza przyjaciółka. Po wielu próbach i niepowodzeniach związanych ze znalezieniem miłości, w końcu na pojawia się ON - przystojny blondyn. Dziewczyna marzy, aby go poznać, nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Beata nie spoczywa na laurach i bierze sprawy w swoje ręce: za wszelką cenę chce doprowadzić, aby iść drogi się krzyżowały, a uroczy blondyn się w niej zakochał. Czy idealny plan uda się zrealizować? Czy Beata pozna i zdobędzie mężczyznę? 


Książka jest napisana w poprawny sposób. Język, jakim posługuje się autorka, jest lekki i przyjemny w odbiorze. Narracja w powieść jest trzecioosobowa, co szczerze mówiąc trochę mi przeszkadzało. Zdecydowanie takiego typu książki czyta mi się lepiej, kiedy występuje pierwszoosobowa narracja. 

Fabuła się książki nie jest zbyt oryginalna, bardziej szablonowa i wszechobecna. Jednak uważam, że czymś się wyróżnia spośród innych. Autorka nie tylko porusza tutaj temat poszukiwania miłości i szczęścia, ale także problem obsesji, o której nigdy jeszcze nie czytałam. Na pochwałę zasługuje także kreacja bohaterów. Każdy z innych jest inny i czymś się wyróżnia. Wszystko to powoduje, że czytanie książki to przyjemność. Autorka potrafiła mnie przy książce zatrzymać. Nie mogłam się od książki oderwać, a jak już musiałam, to z niecierpliwością czekałam, aby znowu móc zacząć czytać i poznać dalsze losy Beaty. 

Podsumowując, „Tajny plik Beaty K.” to książka, która mnie pozytywnie zaskoczyła. To powieść o poszukiwaniu miłości, bliskości, ciepła, o dążeniu do postawionych sobie celów. Polecam! 

Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://novaeres.pl/

 

czwartek, 27 października 2016

„Kiedy pada deszcz” Lisa De Jong

Dawno nie czytałam typowej młodzieżówki. Zachęcona pozytywnymi opiniami na blogach i wysoką oceną na lubimyczytac.pl, sięgnęłam po „Kiedy pada deszcz”. Czy ta książka czymś się wyróżnia pośród innych schematycznych powieści tego gatunku? 

Autorka już na samym początku nie szczędzi nam zbędnych wstępów i przedstawia nam scenę, w której gwałcona jest nastoletnia dziewczyna - Kate Aleksander. To wydarzenie zmieniło życie nastolatki o 180 stopni. Z radosnej, pełnej optymizmu dziewczyny, pozostała tylko melancholia, smutek, brak poczucia własnej wartości i strach. Nawet najlepszy przyjaciel - Beaun nie potrafi pomóc dziewczynie, bo sam nie wie, co tak naprawdę się stało. Kiedy Kate żyje we własnym świecie, jej rówieśnicy wyjeżdżają na studia. W tym Beaun. Ich przyjaźń staje pod znakiem zapytania zwłaszcza po tym, kiedy okazuje się, że ze strony chłopca nie jest to tylko przyjaźń. Dziewczyna zostaje całkowicie sama i w samotności zmierza się ze swoją przeszłością. Pewnego dnia na jej drodze pojawia się Asher Hunt. Obydwoje noszą w sercu tragedię. Czy dzięki niemu Kate zapomni o przeszłości, zacznie ufać mężczyznom, a padający deszcz przestanie jej przypominać tamtą okropną noc? 


Co jest największym atutem książki? Zdecydowanie język i emocje jakie towarzyszą podczas czytania. Książka jest napisana lekkim językiem, z licznymi opisami, które zazwyczaj się przemyśleniami bohaterki, ale nie nudzą. Autorka w bardzo dobry sposób wykreowała Kate pod względem psychologicznym. Przedstawia nam przemyślenia dziewczyny, jej lęki, smutek i próbę odnalezienia się po tragicznym wydarzeniu. Nie ma tam miejsca na żadną słodycz. Kate jest bardzo autentyczną postacią. Jej rozterki i refleksje są naprawdę prawdziwe i życiowe, wzruszają a nawet wstrząsają. Autorka zdecydowanie gra nam na emocjach i robi wszystko, abyśmy o tej książce nie zapomnieli.

Pomimo wielu plusów, „Kiedy pada deszcz” jest typową i szablonową młodzieżówką, bez oryginalnej fabuły. Autorka zastosowała typowy dla tego typu książek schemat, i przez całą książkę mocno się go trzymała. Oprócz dobrej kreacji głównej bohaterki książka nie wyróżnia się spośród podobnych powieści na rynku wydawniczym. Dlatego też, bez problemu możemy zgadnąć, jak książka się skończy. Pomimo tego że książka została napisana w taki sposób, aby czytelnik płakał jak bóbr, ja nie uroniłam ani jednej łzy. Owszem, wzruszyłam się, ale nie na tyle aby płakać. Może wynika to z faktu, że to schematyczna powieść i czytałam już takich wiele?  

Podsumowując, książkę „Kiedy pada deszcz” pomimo mało oryginalnej fabuły - polecam. Powieść zaskoczyła mnie swoją autentycznością, która ukazuje się w kreacji ofiary gwałtu. To książka o sile miłości i przyjaźni,  pokazująca, że dopóki żyjemy, wszystko możemy naprawić i wyleczyć, nawet najbardziej głęboką ranę. Należy tylko znaleźć odpowiedni opatrunek. 

 

poniedziałek, 24 października 2016

"Mniej złości, więcej miłości" Natalii Sońskiej

Po udanym debiucie Natalii Sońskiej jakim była książka "Garść pierników, szczypta miłości" bez zastanowienia sięgnęłam po "Mniej złości, więcej miłości". Co widzimy na pierwszy rzut oka? Piękną, ciepłą, budzącą pozytywne uczucia okładkę, które zdecydowanie przyciąga wzrok w księgarniach. Czy zawartość książki jest również piękna i przyjemna? 

Kinga, którą znamy z "Garści pierników", jest dziennikarką w redakcji pisma modowego "Pearl". Jej życie wreszcie jest idealne i poukładane, przy boku drugiej połówki - Daniela. Fajna praca i miłość życia - czego chcieć więcej? Po prostu sielanka. Wszystkie zmienia się o 180 stopni, kiedy Daniel dostaje propozycję trzymiesięcznej pracy w ... RPA! Żeby tego jeszcze było mało, między nimi pojawia się jeszcze ktoś trzeci... Miłość Daniela i Kingi jest wystawiona na próbę. Kinga będzie musiała poradzić sobie z przeciwnościami losu. Na szczęście ma przy sobie kochającą rodzinę i przyjaciół, na których zawsze może liczyć. Czy z taką ekipa zdoła odzyskać utracone szczęście? Co zwycięży - złość czy miłość? 


"Mniej złości, więcej miłości" to kawał naprawdę dobrej lektury. Jej wielowątkowość sprawia, że przy lekturze nie można się nudzić. Mamy w niej do czynienia nie tylko z problemami zakręconej Kingi, ale także pojawia się lekkomyślna Mira, jej zwariowane pomysły, które nie zawsze są zgodne z prawem oraz chłopak - przyszły kryminalista. Brawa dla autorki za bardzo dobrze poprowadzony wątek kryminalny, który do samego końca trzyma w napięciu. Nie sposób również wspomnieć o ciekawej historii państwa Brzezińskich, która skłania do refleksji. Fabuła książki nie jest może oryginalna, bo wszystko gdzieś tam już się przewijało, ale książka zdecydowanie zasługuje na uwagę.I to taką stuprocentową.

Ogromnym plusem książki są także bohaterowie, których kreacja jest naprawdę bardzo dobra. Każdy z bohaterów jest inny, z indywidualnymi cechami i intrygującym życiem. Najbardziej polubiłam chyba babcię Kingi, która jest niezwykle ciepłą i uroczą staruszką. Taka typowa babcia z książek. Jeśli chodzi o stronę językową książki to nie mam nic do zarzucenia. Język, jakim piszę autorka jest niezwykle barwny, kwiecisty a zarówno lekki. Książkę czyta się z przyjemnością, a opisy nie nudzą. O ile podczas lektury "Pierników" miałam wrażenie, że czytam debiut, tutaj już nie. Natalia Sońska zdecydowanie poprawiła swój warsztat literacki i jestem pewna, że kolejne książki będą jeszcze lepsze. Jedyną rzeczą jakiej mi zabrakło w tej książce to emocje, w szczególności w zakończeniu powieści. Tutaj naprawdę miałam ochotę popłakać, a niestety się to nie stało. Muszę również wspomnieć, że przed tą lekturą najpierw przeczytajcie "Garść pierników, szczyptę miłości". W przeciwnym razie nie odnajdziecie się w "Mniej złości, więcej miłości".

Podsumowując, "Mniej złości, więcej miłości" to książka nie tylko o poszukiwania miłości i szczęścia, ale także o przyjaźni, rodzinnych więzach, zagadkach, niedopowiedzeniach i ogromnym poświęceniu. To powieść, w której niejednokrotnie pojawia się duża dawka złości, ale także miłości, której wszyscy tak potrzebujemy. 


piątek, 21 października 2016

„Jesień motyli” Andrea Portes

Dawno nie miałam już styczności z literaturą młodzieżową. Postanowiłam więc to zmienić i sięgnęłam po nowość wydawnictwa Harper Collins. Opis na okładce zachęca - sugeruje, że książka nie jest oklepaną młodzieżówką jakich pełno. Czy pozycja mi się spodobała? 

Główną bohaterką książki jest Willa Parker - mieszkanka małego miasteczka w stanie Iowa. W najbliższym czasie ma rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Jej matka - znana ekonomistka, kieruje się własnymi ambicjami i postanawia wysłać córkę do elitarnej szkoły dla dziewcząt. Nikt jednak nie wie, że Willa nie planuje na dłużej zagrzać miejsca w szkole. Nie planuje nawet pozostać na tym świecie. W nowej szkole dziewczyna poznaje Remy, dzięki której zmienia swoje plany. Nowa koleżanka przypomina jej motyla - jest bogata, ekstrawagancka i zwyczajnie robi to, co chce i na co ma ochotę. Willa jest wręcz zafascynowana Remy i nawet nie wie kiedy, daje się wciągnąć w szaleństwo luksusu i zakazanych rozrywek. Niestety Remy na własne życzenie zaczyna tracić kontrolę nad własnym życiem, a Willa jest bliska temu, że pogrążyć się razem z nią. Chyba, że powoli jej odejść... 
Jak już wspomniałam, „Jesień motyli” zdecydowanie różni się od książek młodzieżowych jakich jest pełno na rynku wydawniczym. To perełka wśród tego rodzaju książek. Przede wszystkim nie mamy tutaj schematycznej fabuły, która potrafi zniechęcić do przeczytania książki. Autorka poruszyła tutaj przede wszystkim temat przyjaźni. Pokazuje, jak takie znajomości potrafią być czasami toksyczne pomimo tego że na pozór wydają się być idealne. Andrea Portes w swojej książce porusza również temat uzależnienia od narkotyków oraz problem z rodzicami. 

Pomimo tego że książka nie ma nadzwyczajnie dużej ilości stron (nieco ponad 300), składa się aż 67 rozdziałów, które, jak możecie się domyśleć, są krótkie. Dzięki temu nie ma problemu, żeby oderwać się od lektury. Warto również o języku jakim posługuje się autorka. Mówiąc szczerze nie jest od idealny, mi nie przypadł do gustu. Jak dla mnie jest on zbyt chaotyczny, przez co podczas czytania trzeba być naprawdę skupionym. Na plus zasługuje jednak fakt, że narracje w książce jest pierwszoosobowa, prowadzona przez Willę. Jest to bardzo dobry zabieg. Dzięki temu możemy dogłębnie poznać rozterki, problemy i plany młodej dziewczyny.

Podsumowując, „Jesień motyli” to bardzo dobra młodzieżówka, która również mogłaby się spodobać nieco starszym osobom. To książka o przyjaźni, uzależnianiach i o trudnych relacjach w rodzinie. Nie jest to książka lekka, na poprawę humoru. Wręcz przeciwnie - to pozycja, która porusza dość trudne i ciężkie tematy. 

 

wtorek, 18 października 2016

"Cześć, co słychać?" Magdaleny Witkiewicz

Mówi się, że stara miłość nie rdzewieje. Ale czy to prawda? Czy zawsze tęsknimy za swoją pierwszą miłością pomimo tego, że teraźniejsza jest całkiem fajna? Drogie Panie, ile razy chciałyście napisać do swojej pierwszej miłości zwykłe "Cześć, co słychać?" Magdalena Witkiewicz w swojej najnowszej powieści pokazuje, jakie konsekwencje niosą ze sobą tak zwykłe, na pozór błahe słowa.

Zuzanna to kobieta przed czterdziestką, szczęśliwa żona i matka dwóch dziewczynek. Wiedzie sobie spokojne życie u boku najbliższych, jednak czegoś jej brakuje. Czego? Motyli w brzuchu... Ekscytacji... Fajerwerków... Uczucia, które towarzyszy na początku związku. Krótko mówiąc - rutyna wkradła się do jej życia. Spotkanie z przyjaciółkami z klasy maturalnej sprawia, że Zuzanna zaczyna myśleć o swoim pierwszym chłopaku Pawle, który był jej wielką miłością. Wspomina go w sposób wyidealizowany, bez jakichkolwiek wad. Jeden kieliszek wina za dużo sprawia, że Zuzanna pisze do Pawła niewinne "Cześć, co słychać?", później dochodzi do kilku spotkać, a kobieta nawet nie zauważyła, kiedy nad tym wszystkim straciła kontrolę... 


"Cześć, co słychać?" to książka, którą napisało samo życie. To powieść niewątpliwie przeznaczona dla kobiet około czterdziestki, bo to właśnie te kobiety zrozumieją książkę najlepiej. Ustabilizowane życie, mąż, dzieci, praca... zwyczajna rutyna. A kobiety chcą czegoś więcej... Fajerwerków, wrażeń i motyli w brzuchu. Coś nowego (a raczej stare, które znowu się pojawia), staje się pokusą. Autorka przestrzega nas, że każda kobieta może stać się taką Zuzanną, która zatęskni za swoją pierwszą miłością. Jednak czy ta książka spodoba się młodszym kobietom? Oczywiście, że tak! Jako dwudziestodwulatka mogę to potwierdzić. Ja również traktuję tę książkę jako przestrogę i jestem pewna, że za 20 lat znowu sięgnę po tę pozycję i porównam swoją reakcję. 

"Cześć, co słychać?" to powieść z niebanalną fabułą. Wyśmienita i w taki też sposób napisana. Każde zdarzenie przeżywałam wraz z bohaterką. Razem z nią byłam rozdarta między pokusą a rozsądkiem. Autorka w genialny sposób wykreowała Zuzannę pod względem psychologicznym. Doskonale oddała to, co w głowie takiej czterdziestolatki może się dziać. A to wszystko napisane lekkim piórem autorki, z emocjami i wrażliwością. Dodatkowo, książka ani przez chwilę nie nudzi. Wręcz przeciwnie - trzyma w napięciu. Do samego końca nie wiedziałam, jak potoczą się losy Zuzanny. Zakończenie również jest bardzo fajne i przemyślane. 

Podsumowując, "Cześć, co słychać" to genialna książka o miłości, pokusach i konsekwencjach, jakie mogą wyniknąć z chwili słabości. To idealna książka dla kobiet około czterdziestki. Nie jest to książka lekka i wesoła, ale za to mądra i niezwykle dojrzała. Z całego serca polecam! 

sobota, 15 października 2016

"Szansa na życie" Diane Chamberlain


Miłość matki do dziecka, moim zdaniem, jest miłością najpiękniejszą, dla której człowiek jest gotów zrobić wszystko - szczególnie matka. To właśnie ona potrafi jak lwica walczyć o swoje dziecko i jak nikt inny znać jego potrzeby. Taki właśnie temat porusza Diane Chamberlain w książce "Szansa na życie". 

Janine Donohue jest rozwódką, matką ośmioletniej Sophie. Na przekór wszystkim, kobieta zgodziła się, aby córka razem z zastępem zuchów pojechała na dwudniowy biwak. Niestety z wyjazdy dziewczynka nie wraca.  Sophie nie jest jak inne dziewczynki w jej wieku. Cierpi ona na bardzo rzadką chorobę nerek. Lekarze nie wróżą jej długiego życia, a nawet to krótkie jest męczące, skupione na szpitalach i dializach. Dlatego też Janine, znowuż wbrew wszystkim, postanawia podjąć ostatnią próbę uratowania swojej córki i wpisuje ją na eksperymentalną terapię. Lek musi być podawany w konkretnych dniach, a bez niego dziewczynka długo nie przetrwa. Wszyscy stracili już nadzieję, że znajdą dziewczynkę żywą. Natomiast matczyna intuicja podpowiada Janine, że Sophie żyje, ale czasu jest niewiele. Jak lwica, na własną rękę zaczyna szukać swojej córeczki. Czy zdąży? 

 Diane Chamberlain jest po prostu mistrzynią. Uwielbiam jej prozę. "Szansa na życie" to kolejna książka, którą jestem oczarowana. Nie jest to pozycja należąca do tych "lekkich" ale zdecydowanie do tych mądrych i życiowych. W książce tej, prowadzone są dwa wątki - ten z Janine, jej córką i poszukiwaniami, oraz Zoe - wątek pewnej bardzo znanej aktorki i jej córki. Obydwa wątki są równie dobre. Z zapartym tchem czekałam, aż w końcu się one połączą. Byłam również ciekawa, co one mają ze sobą wspólnego, bo na początku wydawało się, że niewiele. Ale tradycyjnie Chamberlain mnie nie zawiodła. Stworzyła oryginalną fabułę, pełną tajemnic. Lekki język jakim posługuje się autorka sprawia, że wszystko przeżywałam razem z Janine, i ramię w ramię szukałam z nią córki. Powieść wzrusza do bólu. Jak tu się nie wzruszyć, kiedy ośmioletnia, chora dziewczynka może umrzeć w ogromnym lesie, pozostawiona na pastwę dzikich zwierząt? 

Diane Chamberlain w swojej książce skupia się nie tylko na poszukiwaniu Sophie, ale także na relacjach rodzinnych, a przede wszystkim tych matka - córka. Janine nie ma dobrego kontaktu ze swoją matką, jest zawsze przez nią krytykowana, od dzieciństwa. Natomiast dla swojej córki, jest matką idealną. Dba o nią, do ostatniego tchu szuka rozwiązania, aby córce żyło się lepiej, zgadza się na eksperyment. Robi wszystko aby nie popełnić błędów swojej matki. Natomiast Zoe jest matką ślepo wierzącą swojemu dziecku. Nie wierzy, aby córka mogła kogoś zabić, i za wszelką cenę chcę ją wyciągnąć z więzienia. Nie dopuszcza do siebie myśli, że córka tak naprawdę może być chora psychicznie. Widzicie więc, że autorka w perfekcyjny sposób kreuje bohaterów. Nie są oni nudni i mdli, ale każdy z nich jest inny i ma swoją bogatą historię.

Podsumowując, "Szansa na życie" to genialna książka o tym, ile matka jest gotowa zrobić dla swojego dziecka. Książka wzrusza do bólu swoją autentycznością. Pokazuje świat i bohaterów takimi, jakimi są. Przeczytałam ją w mig, z niecierpliwością i w doskonale stworzonym napięciu. Zdecydowanie polecam! 

 

środa, 12 października 2016

„A miało być tak pięknie” A. Rook


Dzisiejszego wieczoru zapraszam Was na recenzję słodko - gorzkiej, do bólu prawdziwej książki. 

Anna to kobieta, której los nie uszczęśliwiał. Ma dość trudne życie, z łatwością popada w kłopoty. Jest zadłużona po uszy. Aby poprawić swoją sytuację, kobieta postanawia zostawić swoją ojczyznę i wyjeżdża do innego kraju. Ma nadzieję, że to właśnie na obczyźnie znajdzie pracę i od nowa zacznie swoje życie. Niestety rzeczywistość okazuje się inna, zdecydowanie gorsza. Anna, aby przeżyć, musi znajdować sobie różne zajęcia, często uwłaszczającej jej godności, i które czasami wydają się nielegalne. Jednak okazuje się, że może być jeszcze gorzej. Główna bohaterka popada w kryminalne kłopoty, które stają się naprawdę poważne i mogą zniszczyć jej życie.

~*~ 

Jak już wcześniej wspomniałam, „A miało być tak pięknie” to powieść słodko - gorzka. Sytuacje, w jakie wplątuje się Anna są zabawne, autorka przedstawiła je w bardzo dobry sposób. Z jednej strony bawią, bo Anna cały czas popada w tarapaty ale z drugiej smucą i zmuszają do refleksji. Pokazują, jak ciężko jest zacząć nowe życie na obczyźnie, jak trudno znaleźć porządnych ludzi, którzy pomogą i pracę. Książka jest napisana w bardzo dobry sposób. Głównej bohaterce cały czas towarzyszy pech przez co stale wpada z deszczu pod rynnę, dzięki czemu czytelnik nie nudzi się podczas lektury. Z niecierpliwością czekałam na kolejny kłopot Anny. Przez całą książkę zastanawiałam się, jak to się wszystko skończy. Wymyśliłam swoje zakończenie, jednak muszę przyznać, że autorka mnie zaskoczyła, bo takiego zakończenia się nie spodziewałam. To ogromny plus. 

Książka zdecydowanie nie jest książką lekką. Porusza trudne tematy. Mam na myśli wyjazd za granicę. Autorka pokazuje, że takie rozwiązanie nie zawsze jest dobre i nie rozwiązuje wszystkich problemów, w szczególności, kiedy nie mamy przy sobie kogoś bliskiego i jesteśmy zdani tylko na siebie. „A miało być tak pięknie” to książka również o przyjaźni i jej sile. Autorka pokazała, że taka relacja jest bardzo ważna, pozwala przetrwać trudne chwile.  


Podsumowując, „A miało być tak pięknie” to bardzo dobra książka o poszukiwaniu miejsca na ziemi, własnego szczęścia i o cudownej sile przyjaźni. To książka napisana w bardzo dobry sposób, trzymający w napięciu. Przy książce nie można się nudzić, gdyż główna bohaterka co chwila popada w kłopoty.


 
Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Fanpage wydawnictwa: KLIK

sobota, 8 października 2016

"Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie" Jessica Knoll

Dzisiaj na tapecie recenzja bestsellerowego debiutu Jessica Knoll - Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie. Czym jest dla nas szczęście? Dla jednych to nowy ciuszek. Dla drugich - nowa książka albo lakier do paznokci. Dla trzecich - spokój, miłość i przyjaźń. A z jakiego powodu główna bohaterka książki jest najszczęśliwsza? 

Główną bohaterką książki jest Ani FaNelli - mądra, dobrze wykształcona, bogata kobieta. Niestety nie ma ona szczęśliwej przeszłości. W szkole średniej zetknęła się z okrucieństwem, do jakiego zdolne są tylko nastolatki. Nieodwracalnie wpłynęło to na jej psychikę i przyszłość. W dorosłym życiu dziewczyna robi wszystko, aby stworzyć nową siebie. Ma prestiżową pracę, modne i drogie ubrania, przystojnego narzeczonego z arystokratycznym nazwiskiem. Kiedy Ani myśli, że jest blisko osiągnięcia wymarzonego celu, pojawia się propozycja udziału w filmie dokumentalnym, który miał dotyczyć szkolnych wydarzeń sprzed 14 laty. Jednak jest coś, o czym wie tylko Ani. Ten niebezpieczny sekret może wiele zmienić. Czy najszczęśliwsza dziewczyna na świecie odkryje przed światem swoją mroczną tajemnicę? 

Narratorem powieści jest nasza główna bohaterka - Ani. Dzięki temu zabiegowi dokładnie poznajemy dziewczynę pod względem psychologicznym. Dokładnie wiemy co przeżywa, czego się boi, i poznajemy całą historię z jej perspektywy. Fabuła w powieści toczy się dwutorowo. Na przemian czytamy o teraźniejszości, w której Ani przygotowuje się do ślubu i programu, oraz o przeszłości, w której poznajemy młodość i okrutną historię bohaterki. 

Autorka w swojej powieści porusza bardzo trudny i życiowy temat. Pomimo tego książkę czyta się szybko, z przyjemnością, ale przede wszystkim z zaciekawieniem i niecierpliwością. Knoll posługuje się plastycznym i poprawny językiem. Jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić jest to, że autorka nie oszczędza nam szczegółów i licznych retrospekcji, które nic nie wnoszą do fabuły - wręcz przeciwnie - opóźniają ją, przez co książka wydaje się być troszkę  chaotyczna i łatwo się w tym wszystkim pogubić. Dodatkowo liczne opisy i dialogi mające drugorzędną a nawet trzeciorzędną rolę odwracają naszą uwagę od właściwego wątku. 

Należy również wspomnieć, że debiutancka powieść Knoll jest do bólu autentyczna i życiowa. Wszystko jest w niej prawdziwe. Poczynając od fabuły, przez bohaterów i ich zachowania, aż po autentyczne dialogi. Nic nie jest tu przesłodzone i wyidealizowane. A dlaczego? Bo historię tę napisało samo życie... 

Podsumowując, Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie to bardzo dobra powieść, autentyczna, z bardzo dobrą psychologiczną kreacją głównej bohaterki. Książkę uważam za udany debiut i chętnie sięgnę po kolejne książki tej autorki. A tymczasem, polecam Wam Najszczęśliwszą dziewczynę na świecie.

 

 

środa, 5 października 2016

„Załącznik” Rainbow Rowell



To już moje drugie spotkanie z twórczością tej autorki. Poprzednią książkę jaką czytałam była „Eleonora i Park” - pozycja bardzo urocza, raczej dla młodzieży. Tym razem w moje ręce trafiła powieść dojrzalsza, która również wywarła na mnie pozytywne wrażenie. 

Głównym bohaterem powieści jest Lincoln O'Neill, który podjął pracę w pewnym magazynie jako administrator bezpieczeństwa danych. Myślał, że będzie zajmować się budowaniem systemu zabezpieczeń i walczył z hackerami. Tymczasem jego praca wygląda zupełnie inaczej - czyta maile pracowników. W związku z czym musi pisać raporty dla przełożonego, gdy w wiadomościach innych pracowników pojawiają się nietolerowane słowa. Lincoln szczególnie upatrzył sobie maile Jennifer i Beth - dwóch przyjaciółek, które za pomocą  służbowych maili prowadzą prywatną konwersację. Mężczyzna wie, że takie rozmowy powinien zgłosić, jednak czytanie historyjek Jennifer i Beth tak go bawi, wzrusza i ciekawi, że nie może przestać czytać. Kiedy sobie uświadamia, że zakochał się w Beth, jest już za późno, żeby nawiązać z nią znajomość... 

 ~*~

Muszę przyznać, że Rainbow Rowell stworzyła bardzo ciekawą historię, która wciąga. Oczywiście na początku trochę się nudziłam czytając książkę, nie mogłam wpaść w pewien „rytm”, ale ze strony na stronę było lepiej. W końcu zdałam sobie sprawę, że opowieści Beth i Jennifer mnie wciągnęły i z całego serca kibicowałam Lincolnowi, aby wreszcie coś zrobił ze swoimi uczuciami. Oprócz tego, książka jest napisana lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem, dzięki czemu czytanie powieści było jeszcze większą przyjemnością. 

Na pochwałę zasługuje również bardzo dobra kreacja bohaterów. Są oni różni, indywidualni i potrafią czymś zainteresować. Lincoln to „stary kawaler”, który cały czas wspomina swoją pierwszą miłość, mieszka z mamą, która chętnie się nim opiekuje. Beth to bardzo fajna kobieta, która pragnie, aby chłopak wreszcie jej się oświadczył. Natomiast Jennifer jest mężatką i sama do końca nie wie, czy tak jak jej mąż, chce dziecka. Autorka również przyłożyła się do kreacji matki Lincolna - kobiety, która za wszelką cenę chce chronić swojego synka, gotować, prać za niego i robić wszystko, aby czuł się szczęśliwy. 

Książka składa się naprzemiennie (zazwyczaj) z maili wysyłanych między Beth i Jennifer, oraz z narracji pierwszoosobowej - Lincolna. Uważam, że taka forma to genialny pomysł. Nie wyobrażam sobie, żeby taka książka mogła zostać inaczej napisana. Dzięki temu możemy dokładnie poznać treść wysyłanych maili, ale przede wszystkim dowiedzieć się, jak reaguje na nie Lincoln, poznać jego spostrzeżenia i przemyślenia.   

Podsumowując, „Załącznik” to książka, która spodoba się przede wszystkim fankom powieści romantycznych. Przy tej książce możemy się pośmiać i wzruszyć. To pozycja o szukaniu szczęścia i własnego miejsca na ziemi. Polecam. 

 
Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego   serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://www.harpercollins.pl/

 

poniedziałek, 3 października 2016

Podsumowanie września 2016



Dzień dobry!
Moje wakacje dobiegły końca a ulubione miasto przywitało mnie deszczem i zachmurzonym niebem. Wrzesień nie był tak dobrym miesiącem pod względem czytelniczym jak sierpień, ale muszę przyznać, że źle nie było. Zapraszam na krótkie podsumowanie. 

Podsumowując (w nawiasie poprzedni miesiąc):
  • przeczytałam 8 książek (14)
  • 3207 strony (5162)
  • co daje 106,9 stron dziennie (166,5)
  • dodałam 10 postów (12)
  • zrecenzowałam 8 książek (11) 

Książki, które przeczytałam:
    1.  W słusznej sprawie Diane Chamberlain
    2.  Kiedy pada deszcz Lisa De Jong
    3. Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu Anna McPartlin
    4. Grzechu warta Agata Przybyłek
    5. Nigdy nie jest za późno Katarzyna Janus
    6. Mąż potrzebny na już Małgorzata Falkowowska
    7. Zabij mnie tato Stefan Darda
    8. Zanim zgasną gwiazdy Martyna Senator


A jaki był Wasz czytelniczy wrzesień? 

Buziaki ♥
Z książką w ręku