wtorek, 28 czerwca 2016

"Ugly love" Colleen Hoover


Książek o miłości jest tyle, ile grzybów po deszczu. Niektóre z nich niosą ze sobą oklepane i banalne historyjki, których każda z nas ma dosyć. Inne potrafią nas zmusić do refleksji nad życiem, a czasami nawet wywołują śmiech, albo wręcz przeciwnie  - łzę w oku. Jest również trzecia grupa książek - to te, które rozrywają serce na kawałki, które sprawiają, że paczka chusteczek to za mało. To są właśnie te książki, przy których się po prostu ryczy. Taka właśnie jest najnowsza powieść Colleen Hoover  pt. "Ugly love".

Tate to studentka, a zarazem początkująca pielęgniarka. Wprowadza się do mieszkania swojego brata - Corbina, który jest pilotem. Dziewczyna przed drzwiami znajduje pijanego mężczyznę, przez co z trudem dostaje się do środka. Dodatkowo okazuje się, że jest to przyjaciel Corbina i dziewczyna musi zaopiekować się pijakiem o imieniu Miles (również pilotem). Kim tak naprawdę jest  ten zamknięty w sobie chłopak? Dlaczego mało mówi i się nie uśmiecha? Jak na życie Tate i Milesa wpłynie nić pożądania, która się między nimi pojawia?


Akcja powieści dzieje się w dwóch wymiarach. Pierwszy z nich to teraźniejszość, w której Tate i Miles się poznają. Narratorem jest Tate. Ten wymiar nie jest dynamiczny, ale za to bogaty w emocje głównej bohaterki. Natomiast drugi wymiar toczy się 6 lat wcześniej, i w tym wypadku narratorem jest Miles. Tutaj wszystko toczy się już szybko i dynamicznie, i to właśnie z tych opowieści poznajemy tajemnicę Milesa oraz to, dlaczego jest taki, jaki jest - czyli nie chce kochać i być kochanym.

Autorka w specyficzny sposób kreuje bohaterów. Przeszłość Milesa i Kapitana znamy od podszewki, wiemy o nich wszystko. Natomiast o Corbinie i Tate z lektury dowiadujemy się niewiele. Nie poznajemy za dobrze rodziny, ani przyjaciół. Wiemy tylko tyle, że Tate robi magisterkę i pracuje jako pielęgniarka, natomiast Corbin jest pilotem - to wszystko.


Na początku książki dziwiłam się jak można żyć tak jak Miles - udawać kogoś innego, nie rozmawiać o przeszłości i nie kochać. Potępiałam również zachowanie głównej bohaterki, która na własne życzenie wpakowała się w chorą relację typu: seks bez zobowiązań. Natomiast pod koniec lektury tak się wszystko skomplikowało, że nie mogłam nie płakać. Przestałam potępiać, zaczęłam serdecznie współczuć. 

"Ugly love" to chyba najbardziej dojrzała i odważna powieść Colleen Hoover. Nie jest już to książka dla młodzieży, o pierwszej miłości. To mocna lektura z licznymi scenami seksu. Nie sposób tutaj nie wspomnieć o opisach, które wychodzą spod pióra Hoover. Są one piękne i realistyczne, a wspomniany seks może nie zawsze opisany w sposób delikatny i zmysłowy, ale nadal nie w taki, że podczas czytania ma się mdłości. Colleen Hoover jest mistrzynią detali. Opisuje każdy gest, nawet najmniejsze muśnięcie, każde słowo, każdy oddech... Po prostu wszystko! I to jeszcze w taki genialny sposób!

"Ugly love" to kolejna książka "na poziomie" tej autorki. Powieść seksowna, zmysłowa, a zarazem rozrywająca serce na kawałki. To książka, w której przeżywamy razem z bohaterem, całym naszym ciałem i duszą. Wszystkim! To powieść, w której od razu się zakochałam, od pierwszego wejrzenia, na zawsze. I polecam ją wszystkim, z całego mojego zmiażdżonego serduszka!



Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję księgarni:

BookMaster


niedziela, 26 czerwca 2016

"Zapach lawendy" Nina Harrington, Lynne Graham, Amanda Browning


 Na dworze gorąco, panują niemiłosierne upały. A na taką pogodę idealne są lekkie książki, które nie wymagają od nas myślenia, dzięki którym po prostu sobie odpoczniemy, leniwie leżąc na hamaku. "Zapach lawendy" nadaje się do tego idealnie. Jest to książka, za sprawą której autorki zabierają nas w podróż do Francji, bo właśnie tam dzieje się akcja trzech przedstawionych przez nie opowieści. 

"Słoneczne lato" Nina Harrington
Ella wraz ze swoim sześcioletnim synkiem Danem, mieszka na stałe w pięknym starym domu, otoczonym ogrodem. Opiekuje się posiadłością pod nieobecność właścicielki - Nicole. Dodatkowo dorabia sobie jeszcze grając na fortepianie. Opromieniony słońcem stary dom stał się dla niej pewnego rodzaju azylem, w którym w końcu po śmierci męża znalazła spokój i bezpieczeństwo. Inny stosunek do tego miejsca ma Sebastien, który przyjeżdża do Langwedocji na urodziny swojej macochy. Dla niego posiadłość jest źródłem bolesnych wspomnień z dzieciństwa. Na szczęście mężczyzna poznaje tam Elle, a jego życie zmienia się diametralnie.

"Miodowy miesiąc w Prowansji" Lynne Graham
 Billie odkąd tylko pamięta kochała swojego szefa. Dlatego też gdy w końcu zostaje zostaje jego żoną, jest najszczęśliwszą kobietą na świcie. Niestety los bywa okrutny, a marzenia, pomimo tego, że w końcu się spełniły, nie dają oczekiwanej satysfakcji. Mężczyzna ma zaniki pamięci i nie pamięta, że przed ślubem spędził noc z Billie, której to owocem jest dziecko. Gdy się o tym dowiaduje, zostawia kobietę samą w ich noc poślubną. Dodatkowo Billie jest strasznie zakompleksiona. Uważa się za gorszą, brzydszą od innych kobiet. Obawia się, że Aleksiej porzuci ją tak samo, jak pozostałe kobiety, bo ślubna obrączka nie jest żadną gwarancją wierności...

"Na południu Francji" Amanda Browning
Sofie z całego serca kocha swoje męża. Jednak gdy dostaje zdjęcie swojego męża z inną kobietą postanawia odejść, bez żadnych wyjaśnień. Znika bez słowa, bo uważa, że skoro Lucas ją zdradził, wspólne życie nie ma sensu. Mężczyzna odnajduje ją dopiero po 6 lat i dowiaduje się że ma syna. Proponuje wyrównań rachunki i na zawsze zamknąć ten rozdział. Zaprasza Sofie na wspólny wyjazd do malowniczego położonego zamku na południu Francji. 
 

Pomimo tego że opowiadania są zupełnie inne, ja nie czułam różnicy w języku, czy w stylu pisania czytając książkę. Autorki piszą bardzo podobnie, co mnie cieszy, bo długo "przerzucam się" z jednego stylu na drugi. Dodatkowo z książki wyczuwalny jest wspaniały klimat Francji i lata, który dodaje powieści "tego czegoś".

Z trzech opowiadań najbardziej podobało mi się drugie i trzecie, gdzie można było znaleźć mnóstwo miłości, pożądania i namiętności. Są pełne niedomówień i tajemnic,  w przeciwieństwie do pierwszego opowiadania, które jest lekkie, z szablonową historią, która nie wywołała we mnie żadnych emocji, i o której z pewnością za chwilę zapomnę.

Podsumowując, "Zapach lawendy" to bardzo dobra kobieta powieść, idealna na leniwe popołudnia. Nie porywa oryginalnością, ale za to jest lekka i nie wymaga używania szarych komórek.


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego   serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://www.harpercollins.pl/

wtorek, 21 czerwca 2016

"Pomyśl tylko życzenie. Tom II" Ewy Zienkiewicz


Tom II powieści "Pomyśl tylko życzenie" dotyczy przede wszystkim tropików, w które tym razem przenosi się nasza bohaterka, będąc w ciałach trzech różnych, piętnastoletnich dziewcząt. Porównując z pierwszym tomem, drugi okazał się niestety tym gorszym.

Minęły już dwa lata od ostatnich wydarzeń w życiu Anki Rawickiej. Teraz dziewczyna ma już ponad 15 lat, i jak w tym wieku bywa, pojawiają się pierwsze miłości. W życiu Anki pojawił się nijaki Oliwier. W tej części, inaczej niż w pierwszej, gdzie bohaterka zmieniała ciała poprzez kąpiel w wannie, dziewczyna zwyczajnie mgleje i budzi się kimś zupełnie innym. Na początku staje się Stefą - dziewczyną która z mamą wyrusza do tropików, aby odnaleźć ojca. Następnie staje się Majką, która jedzie na wakacje z ojcem, gdzie znajduje swoją bratnią duszę i pozbywa się kompleksów. Natomiast na końcu Anka Rawicka staje się Zosią, która wraz z rodzicami jedzie do Meksyku, aby poznać rodzinną tajemnicę. 


Drugi tom książki nie jest zły, ale niestety nie utrzymał poziomu tomu pierwszego. Autorka nie potrafiła utrzymać mnie w napięciu i sprawić, żebym czytała książkę bez przerwy. Dodatkowo liczne opisy miejsc, w których bywały bohaterki, nudziły mnie, bo niestety nie interesuje się aż tak bardzo podróżami, żeby czytać o tym przez prawie pół książki. Muszę również wspomnieć, że drugi tom nie niesie ze sobą tak ważnego i mądrego przesłania jak tom pierwszy. Oprócz dużej ilości opisów, o których już wspomniałam, pod względem językowym, nie można książce nic zarzucić. Autorka posługuje się poprawnych językiem i lekkim językiem.

Na plus zasługuje, podobnie jak w pierwszym tomie, kreacja bohaterów. Tutaj znowu każda z dziewczyn jest inna, ma inne problemy i obawy. Dodatkowo, każda z rodzin wnosi do książki ciekawą i niebanalną historię, która na końcu się wyjaśnia. 

Podsumowując, drugi tom książki "Pomyśl tylko życzenie" jest po prostu dobry. Kreacja bohaterów na wysokim poziomie oraz poprawny język sprawia, że książka spodoba się nastolatkom w wieku głównej bohaterki. 

 

sobota, 18 czerwca 2016

"List w butelce" Nicholas Sparks



Jestem pewna, że wielu z Was chciało wrzucić do morza list w butelce, a może nawet to zrobiło. Niektórzy marzą również, żeby taki list znaleźć. Nasza główna bohaterka Theresa Osborne była taką szczęściarą. 

Theresa Osborne to dojrzała kobieta, dziennikarka, samotnie wychowująca syna. Pewnego dnia, biegając na plaży nad zatoką Cape Cod, Theresa znajduje butelkę, wyrzuconą za burtę, zdaną na łaskę losu, która podróżowała przez miesiąc po oceanie. W środku zamieszczony był list miłosny zaczynający się od słów: "Moja najdroższa Catherine, tęsknie za Tobą, ukochana, tak jak zawsze, ale dzisiaj było mi bardzo ciężko, bo ocean śpiewał o naszym wspólnym życiu". Pod listem podpisał się niejaki Garrett. List zawierający historię pary kochanków zaintrygował kobietę i wzruszył do szpiku kości. Theresa postanawia odnaleźć mężczyznę, który kocha tak piękną miłością, mocną i wierną. Kim jest tajemniczy Garrett? Czy Theresa zdoła go odnaleźć, mając do dyspozycji tylko listy? 


Mam ogromny sentyment do twórczości Sparksa. Zdaję sobie sprawę z tego, że w większości historie przez niego tworzone, odbiegają od rzeczywistości, ale nawet to nic nie zmienia. Uwielbiam pióro Sparka, którym posługuje się z niesamowitą lekkością, tworząc przepiękne opisy i bardzo dobre dialogi. Każdą jego książkę czytam bardzo szybko, zatracając się w niej bez reszty. 

"List w butelce" to historia nie tylko o miłości, ale także o bólu po stracie najbliższych. Theresa musi borykać się z rozwodem i przyzwyczaić do nowego życia. Natomiast Garrett musi radzić sobie ze śmiercią żony, a swój ból w piękny sposób przelewa na kartki papieru i w formie listów rzuca do oceanu. 

Nicholas Sparks jest specjalistą od tworzenia miłosnych historii - miłości pięknych i idealnych, ale zarówno niestety nierealnych. "List w butelce" to kolejna książka z piękną historią, która wzrusza i rozrywa nasze serca na kawałki. Czytając listy Garretta do Catherine, naprawdę można uronić nie jedną łzę. Są one pełne miłości, ciepła ale także smutku i tęsknoty. Tradycyjnie jestem pod wrażeniem, jak mężczyzna potrafi w tak piękny sposób pisać o miłości i emocjach. 

Sparks w powieści "List w butelce" pokazuje pewnego rodzaju walkę - walkę Garretta z samym sobą. Czy można kochać dwie osoby? A także zadaje pytania: Co jest ważniejsze? Przeszłość czy teraźniejszość?

Podsumowując, "List w butelce" to kolejna, genialna książka Nicholasa Sparksa, którą powinna przeczytać każda lubiąca takiego typu romansidła kobieca.  Książka porusza, zmusza do refleksji, jest pełna uroku i tajemnic. Autor w bardzo dobry sposób dozuje napięcie, dzięki czemu książka jest jeszcze lepsza. Z całego serca polecam.



Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję księgarni:

BookMaster

 Moi drodzy!
Z okazji Dnia Ojca, księgarnia BookMaster.pl ma dla nas specjalnie przygotowany kupon o treści: DZIEN-OJCA-2016.
Kupon upoważnia do dokonania zakupów na -20% na cały asortyment.
Kupon jest aktywny do 23.06 więc już niewiele czasu zostało.
                                                                        Warto skorzystać!
 

środa, 15 czerwca 2016

"Pomyśl tylko życzenie" Ewy Zienkiewicz


Szczerze mówiąc już dawno wyrosłam z literatury młodzieżowej. Jednak postanowiłam się odmłodzić troszkę tą lekturą, i przyznam, że się dało, a książka sprawiła mi dużo przyjemności.

Główną bohaterką książki jest trzynastoletnia dziewczyna - Ania Rawicka. Jest do bólu zwyczajną, znudzoną rutyną i szarą codziennością nastolatką. Ma jedną specyficzną cechę: gdy jest wściekła, na złość wszystkim a szczególnie całemu światu wchodzi do wanny w ubraniu, z kolorowym czasopismem do czytania w dłoni. Pewnego wieczoru właśnie w taki sposób bierze kąpiel, a po chwili budzi się... kimś innym! Stała się obcą dla niej Patrycją - niepełnosprawną dziewczyną, z krótszą nogą, mieszkającą w przeznaczonej do rozbiórki kamienicy - z pewnością nic nudnego. Anka zmienia ciało jeszcze dwa razy, później staje się utalentowaną Nikolą, z bogatej rodziny, a następnie rudowłosą Marysią z górskiej osady. Co łączy Ankę z tymi bohaterkami? Jakie jeszcze niespodzianki spotkają Ankę, w związku z nową, dziwną sytuacją? A może to wina nieopatrzenie wypowiedzianego życzenia?


Pomimo tego że "Pomyśl tylko życzenie" nie jest kryminałem czy po prostu powieścią sensacyjną, autorka trzyma nas w napięciu, doskonale je dozuje. Kiedy zaprzyjaźnimy się już z nową bohaterką, ona popada w tarapaty, musi uciekać, emocje i napięcie sięgają zenitu, Anka znowu zmienia ciało. Na szczęście w końcówce książki są artykuły prasowe, z których możemy dowiedzieć się jak potoczyły się losy dziewczyn.

W książce bardzo podoba mi się kreacja bohaterów. Z pewnością autorka przyłożyła się do ich tworzenia. Każda z dziewczyn jest inna i ciekawa, jest po prostu indywidualnością. Bardzo polubiłam bohaterki i z każdą się w pewien sposób zaprzyjaźniłam. Książka jest również bardzo napisana: ciekawym, barwnym i poprawnym językiem, dzięki czemu lektura książki jest przyjemnością. Przeczytałam ją szybko, bez jakichkolwiek uwag.

Moim zdaniem książka jest pewnego rodzaju apelem nie tylko do młodzieży, ale także do dorosłych. Lektura pokazuje, że ludzie nie doceniają tego co mają,wiecznie marudzą, narzekają i chcą mieć lepiej. Nie myślimy natomiast, że ktoś znajduje się w znacznie gorszej sytuacji, i marzy o takim luksusie jaki my mamy... Pomimo tego, że jest to książka młodzieżowa, na prawdę daje do myślenia. 

Podsumowując, "Pomyśl tylko życzenie" to bardzo dobra, życiowa książka, z mądrym przesłaniem, po którą powinny sięgnąć niezadowolone z życia nastolatki. Zdecydowanie polecam! 

 

Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Fanpage wydawnictwa: KLIK


 


sobota, 11 czerwca 2016

"Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes


"Nikt nie chcę, żeby mu opowiadać, że się boisz, że cię boli albo, że boisz się, że umrzesz"


Nie wiem czy moją recenzję można nazwać typową recenzją. Jest to raczej hymn pochwalny, bo książką "Zanim się pojawiłeś" jestem oczarowana. Zakochałam się w niej od pierwszych stron, całkowicie zawładnęła moim sercem i pozostanie tam na długo. Jeśli spodziewacie się tandetnego romansidła to zdecydowanie pozytywnie się rozczarujecie. Nie zawsze w życiu wszystko idzie po naszej myśli. W sumie, zazwyczaj tak jest. Zawsze wydarzy się coś, co zmieni nasze plany. Gorzej, jak to jest choroba, która przykuwa do wózka.

Lou Clark to  dwudziestosześcioletnia kobieta, której w pewnym sensie zawalił się świat - straciła pracę, którą lubiła. Niestety to dzięki jej wypłacie rodzinie udało się wiązać koniec z końcem. Dziewczyna zaczyna szukać pracy, jednak to nie jest takie proste zadanie, bo ofert nie ma zbyt wiele. Gdy już straciła nadzieję, że nie będzie musiała pracować z drobiem, pojawiła się bardzo intrygująca i nietypowa oferta pracy - pół roczny etat dla osoby, która ma dotrzymywać towarzystwa niepełnosprawnemu mężczyźnie.  Lou przyjęła ofertę i tak zaczęła się znajomość dziewczyny i Will'a Traynor'a.

Mężczyzna jest sparaliżowany od szyi w dół. Potrzebuje stałej opieki, gdyż nic nie może przy sobie zrobić. W dodatku nie jest on w najlepszym stanie psychicznym. Jednak nie zawsze tak było. Kiedy był zdrowy uwielbiał swoje życie, czerpał z niego garściami. Miał wszystko, czego potrzebuje młody człowiek. Niestety wypadek zmienił jego życie o 180 stopni. Z energicznego mężczyzny Will stał się sarkastycznym, uzależnionym od łaski i niełaski innych, trzydziestoparolatkiem.  

Z początku znajomość Will'a i Lou nie była usłana różami. Mężczyzna nienawidził dziewczyny, był dla niej niemiły i chamski. Lou znosiła to cierpliwie, choć nieraz miała ochotę zrezygnować z pracy. Jednak po tym, jak jej ojciec stracił pracę, stała się jedynym żywicielem rodziny. W związku z tym, z pracy nie mogła zrezygnować i robiła wszystko, aby ograniczyć kontakty z mężczyzną do minimum. 

Wszystko się zmienia, kiedy dziewczyna dowiaduje się z jakiego powodu została zatrudniona i jaka jest jej właściwa rola w tym wszystkim. Zaczyna się wyścig z czasem. Kto go wygra? Will czy Lou? 



Głównym narratorem w książce jest Lou. Jednak zdarzają się również rozdziały, w których narratorem jest matka Willa, jego ojciec, albo siostra Lou. Dzięki czemu choć przez chwilę możemy widzieć świat ich oczami. 

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jojo Moyes, i po lekturze "Zanim się pojawiłeś" wiem, że z pewnością nie ostatnie. Książka jest tak wspaniale napisane, lekkim piórem, z pięknymi, idealnymi opisami, że czytanie to tona przyjemności. W dodatku książka ta to emocjonalna bomba zegarowa, która wybucha pod koniec. To właśnie ta bomba spowodowała, że płakałam jak bóbr. Dawno nie czytałam książki, która by mną aż tak poruszyła, żebym zanosiła się od płaczu. 

"Zanim się pojawiłeś" to książka o miłości i o przyjaźnie, która w szybki sposób pojawiła się miedzy dwojgiem obcych i różnych ludzi. To powieść o oddaniu i poświęceniu. O wspieraniu w trudnych chwilach, a także o determinacji. To właśnie determinacja Lou sprawiła, że tak bardzo ją polubiłam. Za wszelką cenę starała się zrobić coś, aby Will znowu pokochał życie i chciał żyć. Nie poddawała się, kiedy jej próby odnosiły porażkę.


Muszę przyznać, że w pewnym sensie utożsamiam się z Lou, mamy podobny charakter. Obydwie nie lubimy i boimy się zmian, boimy się spróbować czegoś nowego. I za każdym razem krytykujemy coś, czego nie znamy. A przecież tak nie można... Dlatego moim mottem stają się słowa, które Will skierował do Lou: Nie krytykuj, zanim czegoś nie spróbujesz. To dzięki niemu dziewczyna się zmieniła i zaczęła tak naprawdę żyć.

 "Zanim się pojawiłeś" to nie tylko doprowadzająca do płaczu historyjka. To powieść, która tętni optymizmem i nadzieją. Książka jest pewnego rodzaju walką: walką o siebie i o innych, walką o przetrwanie i o życie.  Na plus zasługuje również czarny humor, który pomimo trudnej tematyki książki, jest na właściwym miejscu. 

Warto również wspomnieć o ciemnej stronie tej książki - chorobie Willa. Dzięki niej dowiadujemy się na czym polega tetraplegia oraz to, jak ciężkie jest życie osoby niepełnosprawnej, biorąc pod uwagę to, że nie zawsze są podjazdy dla takich osób, specjalne parkingi, chodniki w dobrym stanie, czy szerokie przejścia.

"Zanim się pojawiłeś" to książka do bólu nieprzewidywalna. Do samego końca nie wiedziałam co się stanie i za to ogromne brawa dla autorki. Powieść do samego końca trzyma w napięciu i nie pozwala się odłożyć na później.

Podsumowując, jeśli macie ochotę na kilkaset stron mądrej, wzruszającej i niebanalnej powieści dającej do myślenia, to musicie sięgnąć po "Zanim się pojawiłeś". To nie jest zwyczajna historia z kategorii "zakup paczkę chusteczek". To powieść, która dostarcza nam cały wachlarz emocji: od śmiechu po łzy. To sugestywna powieść, która jest wspaniale rozegrana psychologicznie, powieść o sile uczuć i o magicznym wpływie człowieka na człowieka. Zdecydowanie polecam, a sama dodaje książkę do książek ulubionych.


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję księgarni:

BookMaster
 

poniedziałek, 6 czerwca 2016

"Sobowtór" Tess Gerritsen



"Sobowtór" to już czwarta część przygód detektyw Rizzoli i doktor Isles. Książka ta jest utrzymana na poziomie poprzednich, w sumie można nawet powiedzieć, że jest od nich lepsza. W tej części na pierwszy plan wysuwa się postać doktor Isles, która w okropny sposób dowiaduje się o swojej bliźniaczej siostrze. 

Maura Isles wraca z Paryża. To co zastaje pod swoim domem zmienia jej życie - w samochodzie znaleziono martwą dziewczynę, która jest do niej uderzająco podobna, do tego stopnia, że bostońska policja jest pewna, że ma przed sobą zwłoki doktor Maury Isles. Tymczasem kobieta staje cała i zdrowa, choć nieco zaskoczona, że policyjne wozy blokują dojazd do jej mieszkania. Dodatkowo, z późniejszego śledztwa wynika, że zamordowana kobieta nie tylko wygląda jak Maura, ale ma również taką samą datę urodzenia, budowę ciała, a co najważniejsze ten sam kod DNA. Doktor Isles zaczyna podążać śladami swojej siostry, aby poznać swoje pochodzenie, dowiedzieć się kim jest i skąd pochodzi. Straszliwe odkrycie powoduje lawinę wydarzeń, które doprowadzą do wyjaśnienia serii morderstw dokonywanych przez ostatnie czterdzieści lat na ciężarnych kobietach. 


Gerritsen oszczędza nam nudnych wstępów, od razu zostajemy przeniesieni w samo oko cyklonu, jakim jest zbrodnia popełniona przez pewnego chłopca - zakopanie żywej dziewczyny. Od samego początku znamy sprawcę, znamy ofiarę, natomiast nie wiemy, gdzie go umieścić. Na plus zasługuje także zabieg, jakim posługuje się autorka - stosuje przerywniki, które pokazują nam bliżej mordercę. Bardzo fajnie czytało się o postępowaniach w śledztwie przy jednoczesnym zmaganiu się ofiary z oprawcą. 

W książce nie zabrakło również sytuacji, które czytałam z zapartym tchem i z wypiekami na twarzy. Mowa tutaj o poszukiwaniu śladów krwi, który zostały pozostawione czterdzieści lat temu, stosując do tego specjalne chemikalia. Coś wspaniałego! A sposób w jaki Gerritsen to opisała spowodował, że czułam się niemal ekspertem w tej sprawie, a takie czynności były dla mnie codziennością. To za to m. in. uwielbiam twórczość autorki - za wspaniały język, którym się posługuje. Nie ma tutaj medycznego, specjalistycznego żargonu, przez który niektórzy nie  czytaliby książki, ale by się nad nią męczyli. Wszystko jest opisane jasno i klarownie, krok po kroku. Co do opisów, to niektóre przedstawione sytuacje naprawdę potrafią przyprawić o dreszcze: spalone ciała, kości, uczucie prześladowania... Nie wiem, jakim cudem ja kocham te książki, skoro od zawsze wszystkiego się boję. 

Gerritsen kojarzy mi się nie tylko z mrożącymi krew żyłach akcjami, ale także świetnie wykreowanymi bohaterami. Każdy z nich jest ciekawy i interesujący. Nawet bohater, który jest pod jakimś względem negatywny jest bardzo dobrze wykreowany i ma swoją historię.

"Sobowtór" to nie tylko życie doktor Maury. Detektyw Rizzoli również się pojawia, bo to ona, wraz ze swoim dużym, ciążowym brzuchem, prowadzi śledztwo. W między czasie jej koledzy obstawiają, jaka jest płeć dziecka. W sumie też jestem tego ciekawa.

Podsumowując, "Sobowtór" to kolejna, genialna książka Gerritsen, którą czyta się z zapartym tchem i z wypiekami na twarzy. Książka nieprzewidywalna, z niebanalną fabułą. Polecam wszystkim, którzy lubią ten gatunek, a na mojej półce już czeka kolejna część cyklu - "Autopsja". Z pewnością będzie ciekawie!







piątek, 3 czerwca 2016

"Pokalane poczęcia" Natalii Rogińskiej

Nie wiem dlaczego, ale od jakiegoś czasu coraz częściej sięgam po książki z tematem bezpłodności, in vitro, itp. Zupełnie przed przypadek. Dlatego też zdecydowałam się przeczytać "Pokalane poczęcia" - książkę, o nieszablonowej konstrukcji, mądrą i życiową. 

"Pokalane poczęcia" to nie jedna historia, ale kilka historii kobiet, które łączą dwa wątki - dziecko i lekarz prywatnego gabinetu przy Chmielnej - doktor Ireneusz Skrobak.  Każda z tych historii jest inna, nie mieści się w typowych schematach, które akceptuje i toleruje społeczeństwo. Greta to jedna z tych kobiet, które desperacko pragną dziecka do tego stopnia, że to pragnienie staje się obsesją. Michalina również pragnie dziecka i posuwa się bardzo daleko, aby to marzenie spełnić. Adriana to bogata bizneswoman, która gardzi płcią przeciwną chce mieć tylko i wyłącznie córkę, decyduje się na wynajęcie surogatki. Beata to zagorzała katoliczka, która musi się zmierzyć z niebożymi realiami. Honorata to typowa ofiara chorych wizji małżonka, natomiast Maja nosi w sobie dziecko poczęte w wyniku zdrady partnera. No i jeszcze Agata, dla której ciąża jest ogromnym ryzykiem. 

Przyznacie, że te początki nowego życia odbiegają od ideału. W lekturze znajdziemy ciąże, które nie zawsze powstają z chęci obu partnerów, stają się problemami, są dużym rykiem albo obnażają dodatkowe okoliczności relacji przyszłych rodziców. 


Jak już wcześniej wspomniałam, książka nie jest schematycznie zbudowana. Na początku poznajemy pacjentki dzięki gabinetowi doktora Skrobaka, i to on jest narratorem. Następnie, po kolei, czytamy historie każdej z kobiet, natomiast na końcu towarzyszymy bohaterkom podczas rozwiązania w szpitalu, gdzie narratorem jest położna. Uważam, że to bardzo dobry zabieg, gdzie pierwszy i ostatni rozdział to pewnego rodzaju klamra powieści. 

Szczerze mówiąc, sam początek książki strasznie mnie irytował, a dokładniej bohater a zarazem narrator - doktor Skrobak. Okropny typ faceta, wulgarny, a każdą kobietę nie traktował jak pacjentkę, ale jak obiekt seksualny.  Oczywiście wszystko to się dzieje w jego głowie, nie uzewnętrzniał swoich myśli. Dla pacjentek był miły, pomocny i stawał na wysokości zadania jako bardzo dobry, dyskretny ginekolog. Nic dziwnego, że kobiety kochały fotel ginekologiczny w prywatnym, różowym gabinecie na Chmielnej, co skutkowało wypełnionym po brzegi grafikiem doktora. 

Nie przestraszcie się takiej ilości bohaterek i wątków. Ja na początku zaczęłam się gubić, ale autorka tak poprowadziła lekturę, że szybko odnalazłam się w historiach i w łączących ich koligacjach. Ponadto autorka w swojej powieści porusza wiele istotnych problemów: bezpłodność, in vitro, samotne macierzyństwo, macierzyństwo w parach homoseksualnych, trudne relacje w rodzinie... "Pokalane poczęcia" to naprawdę mądra książka. 

W powieści bardzo podoba mi się kreacja bohaterów, jaką posłużyła się autorka. Każdy z nich jest inny, ma inne problemy. W dodatku są oni do bólu ludzcy i prawdziwi, popełniają błędy jak każdy z nas. Takie osoby  z pewnością spotykamy codziennie na swojej drodze. 

"Pokalane poczęcia" to książka bardzo dobrze napisana. Styl prosty, czasami nawet pełen ironii. Fabuła wciąga, książkę czyta się bardzo szybko, bez jakichkolwiek problemów. To książka, która z jednej strony jest lekka i przyjemna, a z drugiej niesie życiowe, trudne problemy i przekazuje mądre treści.

Podsumowując, "Pokalane poczęcia" to powieść składająca się z kilku krótkich opowiadań. Książka mądra, życiowa, z prawdziwymi bohaterami, którym towarzyszą różne emocje. To bardzo dobra pozycja, którą z ręką na sercu można polecić. 

 
 

środa, 1 czerwca 2016

Podsumowanie maja


Dzień dobry :)
Za mną kolejny miesiąc blogowania, już 5! Jak ten czas szybko leci.
Maj, pod względem czytelniczym, był lepszy niż kwiecień. Zapraszam na krótkie podsumowanie.  

Podsumowując (w nawiasie poprzedni miesiąc):
  • przeczytałam 11 książek (8,5)
  • 3211 stron (haha, dokładnie tyle samo!)
  • co daje 103 strony dziennie (107)
  •  dodałam 13 postów (13)
  • zrecenzowałam 11 książek (12)
Książki, które przeczytałam:
    1. Bez czci i bez wiary Elżbieta Wardęszkiewicz
    2. Nie dla ciebie Beata Worobiec
    3. Rzymskie puzzle Anna Elżbieta Branicka
    4. Chcę cię usłyszeć Diane Chamberlain
    5. Zamek z piasku Magdalena Witkiewicz
    6. Chłopiec w czerwonej sukience Maciej Loter
    7. Ponownie niezamężna Agata Bogońska
    8. Ukryte uczucia Diana Palmer
    9. Spowiedź Tomasz Mackiewicz
   10. Eleonora i Park Rainbow Rowell
   11. Pokalane poczęcia Natalia Rogińska 

Najlepsza książka przeczytana w maju - zdecydowanie - Chcę cię usłyszeć Diane Chamberlain. 

A jaki był Wasz maj pod względem czytelniczym? 


Pozdrawiam,
Z książką w ręku