czwartek, 28 września 2017

Przegląd zapowiedzi wydawniczych - październik 2017

Dzień dobry!
Kolejny miesiąc - październik - zbliża się do nas wielkimi krokami! Dlatego też przygotowałam dla Was zestawienie zapowiedzi wydawniczych, na które czekam i które wydają się bardzo intrygujące. Zapraszam niżej. 



Agata Przybyłek, Bądź przy mnie zawsze, Czwarta strona, 
Premiera: 11.10.2017 r. 

Agata Przybyłek w zupełnie nowym wydaniu. Magiczna i klimatyczna książka. A okładka jest przepiękna! Nie mogę się doczekać! 

Pełna wzruszeń historia o miłości, wyborach i o tym, że czasem, żeby mówić o sobie „my”, nie wystarczy tylko się kochać.

Laura, świeżo upieczona absolwentka psychologii, poznaje chłopaka ze wsi. Alek prowadzi odziedziczone po rodzicach gospodarstwo rolne. Choć pochodzą z dwóch różnych światów, wzajemna sympatia bardzo szybko przeradza się w głębsze uczucie. Ona, zdolna i ambitna, ma przed sobą wyjazd na zagraniczny doktorat. On, prostolinijny i wielkoduszny, nie zamierza zostawić spuścizny po nieżyjących rodzicach. Czy łączące ich uczucie będzie w stanie przetrwać rozłąkę?
Róża, urocza starsza pani, po latach emigracji powraca do ojczyzny. Z braku innej możliwości zatrzymuje się w domu u nieznajomej rodziny. Chociaż Róża nie znajduje porozumienia z właścicielką, jej wielką sympatię zyskuje nastoletni syn kobiety. Rodząca się między nimi nić porozumienia sprawia, że staruszka postanawia pierwszy raz w życiu opowiedzieć komuś swoją historię. Jest to opowieść o stracie, bólu i cierpieniu, ale także o ponadczasowej miłości przezwyciężającej nawet śmierć.
Jak splotą się te dwie historie? Czy to, co zdarzyło się kiedyś, może w jakikolwiek sposób wpłynąć na gnającą do przodu przyszłość?

Sheena Kamal, Nieobecna, HarperCollins,
Premiera: 11.10.2017 r. 
Ciekawy i intrygujący opis fabuły kusi! Koniecznie muszę tę książkę przeczytać. 

Gotowa narazić życie dla córki, której nigdy nie chciała urodzić.

Nora chce być niewidzialna. Mieszka nielegalnie w cudzej piwnicy i nie ma przyjaciół. Ucieka przed przeszłością, doznała zbyt wiele zła i niewyobrażalnego okrucieństwa, by komukolwiek zaufać. Jeden telefon zmusza ją do wyjścia z ukrycia. Nora rusza na poszukiwanie zaginionej córki, którą piętnaście lat temu oddała do adopcji kilka minut po porodzie. Wpada na ślad rozgałęzionego spisku, odkrywa też, kto przed laty odarł ją z godności i skazał na śmierć. Decyduje się na samotną walkę z wpływowymi ludźmi, którzy stoją ponad prawem. 

Karin Slaughter, Dobra córka, HarperCollins, 
Premiera: 11.10.2017 r. 

Kolejny, znakomity thriller od HarperCollins! 

Dwadzieścia osiem lat temu matka Charlotte i Samanthy została zamordowana na ich oczach. Żadna z dziewczynek nigdy nie zdradziła, co jeszcze wydarzyło się podczas brutalnego napadu na ich dom. Tragiczne wydarzenie zniszczyło więzi rodzinne, każda z sióstr poszła swoją drogą. Samantha robi karierę w Nowym Jorku, Charlotte prowadzi kancelarię w rodzinnym miasteczku. Życie płynie dalej, ale nagle wszystko zaczyna iść źle. Charlotte jest świadkiem dwóch brutalnych morderstw, które wstrząsają lokalną społecznością. Angażuje się w sprawę, nie podejrzewając, że przy okazji odkryje całą prawdę o rodzinnej tragedii sprzed lat. Siostry muszą połączyć siły, by raz na zawsze zamknąć tamten rozdział życia.


Colleen Hoover, It Ends with Us, Wydawnictwo Otwarte,
Premiera: 11.10.2017 r.

Bardzo lubię książki tej autorki, więc ta książka to dla mnie must read! 


Czasem te osoby, które najmocniej nas kochają, potrafią też najmocniej ranić.
Lily Bloom zawsze płynie pod prąd. Nic dziwnego, że otworzyła kwiaciarnię dla osób, które… nie lubią kwiatów, i prowadzi ją z pasją i sukcesami. Gdy poznaje przystojnego lekarza Ryle’a Kincaida i rodzi się między nimi wzajemna fascynacja, Lily jest przekonana, że jej życie nie może być już lepsze.
Tak mogłaby skończyć się ta historia. Jednak niektóre rzeczy są zbyt piękne, by mogły trwać wiecznie. To, co się kryje za idealnym związkiem Lily i Ryle’a, jest w stanie dostrzec jedynie Atlas Corrigan, dawny przyjaciel Lily. Kiedyś ona była dla niego bezpieczną przystanią, teraz sama potrzebuje takiej pomocy. Nie zawsze jesteśmy bowiem dość odważni, by stanąć twarzą w twarz z prawdą… Szczególnie gdy przynosi ona tylko cierpienie.
Gdyby złamane serce mogło przybrać jakąś formę, stałoby się tą książką. Odważna i głęboko osobista powieść Colleen Hoover zdobyła w 2016 roku nagrodę czytelników Goodreads Choice Awards za najlepszy romans.

Liane Moriarty, Moja wina, twoja wina, Prószyński i S-ka,
Premiera: 17.10.2017 r.
Kolejna powieść klubu Kobiety to czytają! Przeczytałam opis tej książki i jestem pewna, że koło takiej pozycji nie można przejść obojętnie. 
"To był zwyczajny dzień", zaczyna swój wykład Clementine. Po co znana wiolonczelistka opowiada ludziom o jakimś "zwyczajnym dniu"? Przed czym chce przestrzec innych?
Na spontanicznym grillu spotkały się trzy pary: zgodne małżeństwo z dwiema córeczkami, bezpłodna para, która marzy o dziecku, rozwodnik związany z byłą stiptizerką. Spotkanie, które pulsowało wzajemną fascynacją, omal nie skończyło się tragicznie. Bilans był raczej smutny: poczucie winy, rozwód wiszący na włosku i obnażony fałsz wieloletniej przyjaźni. „A gdybym z uśmiechem odmówiła i poszła dalej?", zastanawia się Erika, która przyjęła tamtego dnia zaproszenie jowialnego sąsiada na grill. Może wtedy Clementine spełniłaby zaskakującą i nader intymną prośbę przyjaciółki z dzieciństwa... Może gburowaty staruszek z domu obok nadal by żył...

Tess Gerritsen, Sekret, którego nie zdradzę, Albastros,
Premiera: 25.10.2017 r. 

Kolejny, już dwunasty tom cyklu o Jane Rizzoli i Maurze Isles. Mam i czytałam wszystkie pozostałe, więc ten również przeczytam! 


W kolejnej powieści z serii opowiadającej o detektyw Jane Rizzoli i lekarce sądowej Maurze Isles, która stała się inspiracją dla emitowanego na antenie TNT serialu Partnerki, prowadzący śledztwo kobiecy duet będzie musiał zmierzyć się z bestialskim morderstwem producentki popularnych horrorów.
Jane Rizzoli i Maura Isles w swoim życiu widziały niemal wszystko. Można by się spodziewać, że nic ich nie zaskoczy, a jednak tym razem miejsce zbrodni nie przypomina niczego, z czym kiedykolwiek miały do czynienia. Bez wątpienia leżąca na łóżku młoda kobieta jest martwa, choć na pierwszy rzut oka wygląda tak, jakby właśnie drzemała. Jest jednak drobny szczegół… Zabójca pokusił się o makabryczny żart, umieszczając gałki oczne ofiary na jej dłoni, co niepokojąco przypomina kadr rodem z produkowanych przez nią horrorów. Bardziej przerażające od samego widoku jest jednak to, że zapytana o przyczynę śmierci Maura nie potrafi znaleźć właściwej odpowiedzi. Czy to możliwe, by jakiś obsesyjny fan odgrywał sceny z filmów grozy?
Kiedy kilka dni później zostają odnalezione zwłoki mężczyzny, Jane i Maura zyskują pewność, że poszukiwany szaleniec morduje według pewnego klucza. Jego odkrycie pozwala policji przewidzieć, kiedy dojdzie do kolejnego zabójstwa i jaka śmierć spotka ofiarę. Okazuje się, że morderca wybrał już nawet swój następny cel. Ta kobieta jest jedyną osobą, która może pomóc Jane i Maurze go złapać. Ukrywa jednak mroczną tajemnicę, której nawet w obliczu zagrożenia nie zamierza zdradzić… 

I to już wszystkie książki, które mnie zaintrygowały i które z pewnością przeczytam. A Wy na co czekacie? Jakaś książka z mojego przeglądu Was zainteresowała? Koniecznie dajcie znać! 


poniedziałek, 25 września 2017

„Matka mojej córki” Magdaleny Majcher

Magdalena Majcher jest znana nie tylko jako pisarka, ale także autorka bloga Przegląd czytelniczy, który bardzo lubię i często odwiedzam. Chciałam poznać ją również ze strony pisarskiej, dlatego też sięgnęłam po jej najnowszą książkę -  „Matka mojej córki”. Jak, moim zdaniem, Magdalena Majcher wypada w roli pisarki? 

Nina jest samodzielną i ustatkowaną pod względem zawodowym kobietą. Całkowicie poświęca się pracy jako dyrektor oddziału banku. Ze względu na swoją przeszłość nie chce założyć rodziny. Jako szesnastolatka przeżyła pierwszą, młodzieńczą miłości i... zaszła w ciążę. Teraz odwiedza swoje rodzinne strony niechętnie. Niestety życie zmusza ją do porzucenia kariery w bankowości i powrotu do matki i siostry, aby nie tylko być wsparciem po stracie bliskiej osoby, ale także uporać się z własną trudną przeszłością, która coraz bardziej daje o sobie znać. 
Dawno nie czytałam książki, tak bardzo kipiącej emocjami i sprawiającej, że kompletnie przepadłam w lekturze. Czytałam ją pół nocy i nie potrafiła odłożyć czytnika i pójść spać. Historia wykreowana przez Magdalenę Majcher porusza nasze nawet najbardziej wrażliwe struny, szczególnie za sprawą prawdziwości fabuły. Tak, ta książka jest do bólu prawdziwa i życiowa. Autorka obnaża w niej ludzkie słabości i wady, przede wszystkim egoizm, którym tak bardzo kierowała się matka Niny - Małgorzata.  Mam mieszane uczucia co do tej osoby. Z jednej strony kierowała się dobrem dziecka, ale z drugiej - chciała zaspokoić tylko swoje obsesyjne potrzeby. 

Fabuła książki jest prowadzona dwutorowo. Z jednej strony poznajemy przeszłość Niny, a z drugiej teraźniejszość. Taki zabieg bardzo przypadł mi do gustu. Dzięki temu mamy całościowy obraz na sytuację i z niecierpliwością czekamy aż przeszłość i teraźniejszość połączą się w jedną całość. Nie podobał mi się tylko jeden aspekt. Przeszłość była prowadzona do przodu, jeśli wiecie o co mi chodzi - ku obecnej chwili. Natomiast w teraźniejszości mamy również retrospekcje co wprowadza pewien chaos w fabułę. 

Książka jest napisana lekkim i plastycznym językiem. Podobały mi się wiarygodne i niewymuszone dialogi oraz brak zbędnych opisów. Autorka w doskonały sposób opisała rozterki, problemy, a także uczucia nie tylko Niny jako dorosłej kobiety, ale przede wszystkim wspaniale wgryzła się w umysł nastoletniej dziewczyny, która musi podjąć ważne, życiowe decyzje. Pomimo tego iż książka jest dość przewidywalna i już po samym tytule domyśliłam się o co chodzi w powieści i jak się skończy - nie zniechęciło mnie to ani też nie sprawiło, że książka podobała mi się mniej. Ja naprawdę podziwiam autorów, którzy piszą dość przewidywalną powieść, ale zrobią to w taki sposób, że nie sposób się od niej oderwać. 

Magdalena Majcher w swojej skupia się przede wszystkim na macierzyństwie oraz na jego pewnym kontrowersyjnym aspekcie. To powieść o stracie dziecka oraz o obsesyjnej chęci jego posiadania.  To przede wszystkim opowieść o obezwładniającej sile więzi matki i dziecka potężniejszej od rodzinnych i powtarzanych latami kłamstw. 

Podsumowując, „Matka mojej córki” to zdecydowanie udane spotkanie z twórczością Magdaleny Majcher. Książka jest dość kontrowersyjna, ale wzrusza, wywołuje wiele emocji i tych pozytywnych i tych negatywnych. Koniecznie muszę zapoznać się z pozostałymi książkami tej autorki. A „Matkę mojej córki” polecam. 


piątek, 22 września 2017

„Umrzeć po raz drugi” Tess Gerritsen


„Umrzeć po raz drugi” to już jedenasta część cyklu o doktor Maurze Isles i detektyw Jane Rizzoli. Poprzednie dwie części cyklu były dobre, ale zabrakło mi w nich tego, czego w książkach tej autorki lubię najbardziej. Mam tu na myśli opisy miejsca zbrodni i sekcji zwłok. Jak pod tym względem wypadł natomiast kryminał „Umrzeć po raz drugi”?

Tym razem nasz zgrany duet zajmuje się brutalnym morderstwem myśliwego i preparatora zwierzęcych zwłok - Leona Gotta. Został on powieszony za nogi, z rozciętym tułowiem i usuniętymi wnętrznościami, na takiej wysokości, by pies i kot mogli obgryzać jego zwłoki. Jane i Maura domniemają, że tak nieszablonowa zbrodnia będzie odosobnionym przypadkiem. Jednak wraz z rozwojem śledztwa tropy prowadzą do innych miast Stanów Zjednoczonych, a nawet do Afryki, gdzie przed sześcioma laty została zamordowana grupa turystów na safari.  Teraz morderca zaatakował w Bostonie. Rizzoli i Isles nie mają innego wyjścia jak wywabić go z cienia i schwytać zarzucając przynętę w postaci niedoszłej ofiary. 


Jak ja tęskniłam za takim wydaniem Tess Gerritsen. Zdecydowanie brakowało mi takich wręcz obrzydliwych opisów w poprzednich częściach. Również dobrym posunięciem okazało się ograniczenie przez autorkę wątku obyczajowego, który w kilku poprzednich książkach stanowił dość dużą część fabuły. Pozycja dzięki temu stała się bardziej trzymająca w napięciu, akcja była bardziej dynamiczna, bo nie została „zapchana” losami bohaterów i ich rodzin. 

Autorka w swoim stylu stworzyła kryminał pełny zwrotów akcji z przemyślaną i dopracowaną zagadką. Tym razem Tess Gerristen zabrała nas do Afryki, gdzie za sprawą opisu buszu, zwierząt i czyhającego na każdym kroku niebezpieczeństwa stworzyła niezwykły klimat powieści. Jest to więc powieść oryginalna i nieszablonowa. Muszę również podkreślić to, że pomimo tego iż jest to już jedenasta część cyklu, ani przez chwilę nie odczułam, jakby książka była pisana na siłę. Wręcz przeciwnie - jestem pewna, że autorka ma jeszcze wiele pomysłów na ten cykl i nie raz nas jeszcze zaskoczy. Już niedługo będziemy mogli się o tym przekonać, bowiem 25 października wychodzi kolejna część cyklu pt. „Sekret, którego nie zdradzę”. 

Podsumowując, „Umrzeć po raz drugi” to wspaniały kryminał, który Was zaskoczy, obrzydzi, pobudzi Wasze szare komórki do myślenia i sprawi, że będziecie chcieli więcej. Tess Gerritsen po raz kolejny udowodniła, że jest mistrzynią tego gatunku. Polecam! 


Inne książki tej autorki zrecenzowane przeze mnie:

wtorek, 19 września 2017

„Sanatorium pod Zegarem” Liliany Fabisińskiej

„Sanatorium pod Zegarem” to nie jest pierwsza książka Liliany Fabisińskiej, po którą sięgnęłam. Jak dotąd przeczytałam już „Śnieżynki”, a także „Córeczkę” więc powieści poruszające dość trudne i kontrowersyjne tematy. Z ogromną chęcią przeczytałam więc pozycję, która jest lżejsza i mniej wymagająca. 

Głównymi bohaterkami książki są Natalia i Nina - dwie zupełnie różne kobiety. Natalia, wbrew temu co wskazuje imię, to starsza kobieta, z ogromnym bagażem doświadczeń życiowych, właścicielka zakładu fotograficznego. Z powodu poważnej choroby płuc wskazane jest, aby wybrała się do sanatorium. Po kilku latach czekania w końcu znajduje się dla niej miejsce w sanatorium „Marzenie” w jednym z najbardziej popularnych miast uzdrowiskowych w Polsce - w Ciechocinku. Niestety, pomimo wszelkich zakazów kobieta musi wyjechać z uzdrowiska na 36 godzin, aby wykonać najważniejsze zdjęcie w swoim życiu. Nina natomiast to pewna siebie bizneswoman, która pracę stawia na pierwszym miejscu. Wraz z siostrami prowadzi bardzo dobrze prosperującą firmę, która jest dla niej wszystkim. Nieszczęśliwy wypadek sprawia, że kobieta staje się tymczasową kaleką, jest zmuszona przesunąć ślub i wbrew swojej woli wyjechać do Ciechocinka, aby tam, z pomocą specjalistów, dojść do siebie. Dwie różne kobiety, które napawają do siebie wrogością, dwa różne charaktery, a po środku pies i trup w basenie, za którego zabicie obwiniane są Natalia i Nina. 


„Sanatorium pod Zegarem” to przeurocza książka, od której nie mogłam się oderwać. Z niecierpliwością czekałam na to, jak dalej potoczą się losy głównych bohaterek - jaką tajemnicę skrywa Natalia? Po co musi jechać do Krakowa? Kto jest mordercą? Na szczęście na końcu książki otrzymałam w pełni satysfakcjonującą mnie odpowiedź. Najbardziej jednak przypadła mi do gustu kreacja bohaterów. Liliana Fabisińska stworzyła niezwykłe kobiety, które są ciekawe, intrygujące i posiadaje tajemnice. Na szczególną uwagę zasługuje przeszłość Natalii, której opowieść niezwykle mnie wzruszyła i zaciekawiła. Ta książka to bitwa dwóch pokoleń, dwóch silnych charakterów. Powieść łamie niejedno tabu i zadaje kłam stereotypom. Ani niezwykle pogodna staruszka, ani kręcąca nosem i pewna siebie Nina nie są takie, jak się wszystkim wydaje. Natalia, pomimo wieku, jest osobą posiadającą nieskończone pokłady energii i pozytywnego myślenia. Niejedna nastolatka mogłaby jej pozazdrościsz podejścia do życia. Natomiast Nina to zimna bizneswoman, która dzięki swojej współlokatorce pozwala sobie na odrobinę szaleństwa. 

Pomimo tego iż książka jest lekka, przyjemna a przede wszystkim zabawna, to również jest to powieść mądra i dająca do myślenia. Liliana Fabisińska pokazuje, że różnica wieku nie jest przeszkodą w zawieraniu znajomości, że pomimo dzielących osoby lat, można się dogadać i stworzyć piękną relację. Autorka daje nam również do zrozumienia, że nie każda starsza pani to upierdliwa kobieta, zmęczona życiem, przy której trzeba czuwać dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zdarzają się również pogodne staruszki, pragnące wycisnąć z życia ostatnie soki, jeżdżące stuningowanym fiatem 126p i odróżniające puder kryjący od matującego. 

Powieść jest dopracowana i pod względem wątku kryminalnego, i pod względem wątku obyczajowego. Fabisińska, jak już się przekonałam czytając jej inne książki, ma niezwykle lekkie pióro, które uwielbiam. Fabuła tak mnie wciągnęła, że nie zauważałam przewijanych stron. Jestem również pod wrażeniem wykreowanego świata, sposobu przedstawienia Ciechocinka, a także relacji i zwyczajów jakie można zauważyć w zachowaniach kuracjuszy (dowiedziałam się z książki, że jeśli usiądziemy w uzdrowisku na krańcu ławki to oznacza, że jesteśmy otwarci na nową znajomość 😉). 

Podsumowując, „Sanatorium pod Zegarem” to lekka, przyjemna, zabawna oraz pełna przygód i zwrotów akcji powieść, która bezapelacyjnie skradła moje serce. Polubiłam Fabisińską w takim wydaniu i zdecydowanie chce więcej. Już się nie mogę doczekać, kiedy sięgnę po następne części cyklu Jak pies z kotem, w których poznam dalsze losy Natalii i Niny. Polecam! 




Inne książki tej autorki zrecenzowane przeze mnie: 
Córeczka Śnieżynki



Recenzja została napisana w ramach współpracy z portalem:

sobota, 16 września 2017

Temat w 5 smakach, czyli 5 ulubionych książek z okresu bycia nastolatką


Witajcie! 
Ostatnio naszła mnie refleksja na temat tego, jak bardzo, z biegiem czasu, zmienił się mój gust czytelniczy. Dlatego też przygotowałam dla Was zestawienie 5 ulubionych książek, które czytałam będąc dzieckiem i  nastolatką, czyli doooobre kilka lat temu. Nasuwa się jeden wniosek - byłam bardzo monotematyczna. Czytałam zazwyczaj serie, rzadko sięgałam po pojedyncze książki. Ale cóż, zapraszam niżej :) 

Ania z Zielonego Wzgórza Lucy Maund Montgomery

Tej książki chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Tego Rudelca zna każdy. A ja pokochałam ją w czwartej klasie szkoły podstawowej, kiedy to powieść ta była lekturą. Tak bardzo polubiłam się z Anią, że po przeczytaniu pierwszej części, sięgałam po kolejne. Ile ja łez wylałam wraz z główną bohaterką, ojej! 







Kumpelki, randki Cathy Hopkins 

Ta książka, a raczej cykl, jest znacznie mniej popularny. Składa się 11 części i opowiada o czterech przyjaciółkach, które radzą sobie z młodzieńczymi problemami. Uwielbiałam ten cykl i pamiętałam, że z niecierpliwością czekałam aż w końcu ktoś odda w bibliotece następne części. Czytałam te książki w gimnazjum i wręcz zarywałam dla nich noce! 


Jeżycjada, Małgorzaty Musierowicz 
Kolejny cykl, który zna chyba każdy. Ostatnio będąc w Poznaniu poszłam pod kamienicę, w której „mieszka” rodzina Borejków. Powróciły wspomnienia i znowu nabrałam chęci, aby sięgnąć po ten cykl, ale chyba nie znajdę dla niego czasu, a szkoda... Niestety nie przeczytałam także ostatnich, najnowszych książek. A może lepiej rzucić w kąt te wszystkie nowości i bestsellery i powrócić do czasów bycia nastolatką? Jeżycjada składa się z 21 części! Pierwsza z nich - Szósta klepka - została wydana w 1977 r., natomiast najnowsza - Feblik - w 2015. 



Plotkara Cecily von Ziegesar
Gdy przeczytałam wszystkie części Jeżycjady i Ani z Zielonego Wzgórza nadeszła era Plotkary - serii już bardziej dojrzałej. Cykl ten również zna większość z Was, a jak nie, to może kojarzy chociaż serial, który, swoją drogą, również oglądałam dość niedawno i po raz kolejny zakochałam się w bohaterach. Plotkara kojarzy mi się z latem i kocem, bo to właśnie w taki sposób czytałam cały cykl.





Jesienna miłość Nicholas Sparks
Koniec gimnazjum i początek liceum to Sparks, Sparks i jeszcze raz Sparks. Zanim jednak zaczęłam czytać jego książki obejrzałam Szkołę uczuć i Pamiętnik nie wiedząc jeszcze, że to film na podstawie powieści. Dopiero po jakimś czasie znalazłam o tym informację w Internecie i zapragnęłam mieć Jesienną miłość. Moje marzenie spełniło się w szesnaste urodziny, kiedy to od koleżanek dostałam właśnie tę powieść. No i cóż... Kompletnie przepadłam w twórczości Sparksa i do dziś nic się w tej kwestii nie zmieniło.  




A Wy co czytałyście będąc nastolatkami? Znacie wszystkie książki przedstawione przeze mnie? Koniecznie dajcie znać! 


Miłej soboty, 




środa, 13 września 2017

„Ósmy cud świata” Magdaleny Witkiewicz


Nie mogłam doczekać się tej premiery. Wręcz odliczałam dni do tego, kiedy w końcu na półki księgarń trafi najnowsza książka Magdaleny Witkiewicz. Z zazdrością przeglądałam zdjęcia na Instagramie, na których to recenzentki chwaliły się paczką od samej autorki. Pewnego poranka szczęście i do mnie się uśmiechnęło. Otrzymałam pięknie zapakowaną paczkę, a w środku znalazłam nie tylko „Ósmy cud świata”, ale także wisiorek, zakładkę i herbatką. Z wypiekami na twarzy od razu zabrałam się do lektury! 

Anna jest singielką. Spełnia się zawodowo, żyje wygodnie, bez zobowiązań i uwielbia podróże. Na pierwszy rzut oka niczego jej nie brakuje. Jednak wbrew pozorom, kobieta nie czuje się spełniona. Nie dość, że wplątuje się w dziwną relację ze swoim szefem, to jeszcze nie może mieć tego, czego tak bardzo pragnie. Aby uporządkować swoje życie, wybiera się w podróż do Wietnamu. Nie wie jednak, że ta magiczna podróż pozostawi po sobie aż tak duży ślad. Dzięki tej podróży Anna odnajdzie wreszcie swój ósmy cud świata. 


„Ósmy cud świata” to książka inspirowana podróżą Magdaleny Witkiewicz do Wietnamu w 2014 roku, gdzie autorka reprezentowała Polskę na Międzynarodowym Festiwalu Literatury Europejskiej w Hanoi. Witkiewicz, za sprawą kartek papieru, zabiera nas w niezwykłą i magiczną podróż do najpiękniejszych miejsc na świecie. Razem z bohaterami czujemy klimat kraju, gorącą wilgoć, zachwycamy się widokami zapierającymi dech w piersiach. Jestem pod wrażeniem tego, jak autorka w tak subtelny sposób „przemyciła” nam różnego rodzaju legendy wietnamskie, zwyczaje, a także opisała tętniące życie Hanoi. Zazwyczaj takie rzeczy mnie nudzą, ale nie tym razem. Ani przez chwilę się nie nudziłam. Wręcz przeciwnie! Czytałam książkę z wypiekami na twarzy nie tylko ze względu na ciekawą i intrygującą fabułę, ale także na to, że dzięki autorce mogłam bliżej poznać tej wyjątkowy, azjatycki kraj. 

Magdalena Witkiewicz po raz kolejny stworzyła niezwykle magiczną, wyjątkową i klimatyczną powieść, od której naprawdę trudno się oderwać. Autorka wykreowała bardzo realistycznych bohaterów, z prawdziwymi problemami, które może mieć każdy z nas. Dodatkowo, od razu pała się do nich sympatią, bez względu na to, czy postępują według nas dobrze czy źle. „Ósmy cud świata” to nie tylko książka o singielce i jej podróży do Wietnamu. To przede wszystkim dojrzała i mądra powieść, która porusza bardzo trudny temat i zmusza do refleksji. To historia dojrzałej kobiety, której już nie wystarcza to, co ma. Pragnie czegoś znacznie więcej - malutkiej istotki, która wywróci jej świat do góry nogami. Jednak nie jet to takie łatwe, kiedy brakuje kandydata na ojca. Presja otoczenia również jej nie pomaga. 

To, co uwielbiam w książkach Witkiewicz to przede wszystkim emocje i język. Pomimo tego, że moim zdaniem, za dużo w fabule jest zbiegów okoliczności, wszystko to jest rekompensowane przez niezwykłe emocje, jakie towarzyszą podczas lektury. Za sprawą barwnego i plastycznego języka czujemy Wietnam, czujemy problemy bohaterów, chemię między nimi. Tak, tę książkę po prostu się czuje! Dodatkowo, nie zauważa się ilości przewracanych stron. Przeczytałam tę książkę w jeden dzień i... mało mi! Chce więcej! 

Podsumowując, „Ósmy cud świata” to klimatyczna, wzruszająca i pełna ciepła książka, która zabierze Was na wycieczkę do pięknego Wietnamu. To powieść o poszukiwaniu siebie, o samotności w towarzystwie przyjaciół i o tym, że czasami warto odpuścić i zdać się na los. Ta historia pokazuje, że o prawdziwą miłość należy walczyć z całych sił, do samego końca! Krótko mówiąc - z całego serca polecam! 


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję autorce i wydawnictwu Filia. 




poniedziałek, 11 września 2017

„Zachód słońca w Central Parku” Sarah Morgan


Frankie, główna bohaterka książki, to osoba dość specyficzna. Jest kobietą konkretną i rzeczową. Nie wierzy w prawdziwą miłość i romantyczne związki. Choć z wierzchu wydaje się być silna i opanowana, tak naprawdę jest osobą pełną emocji, a trauma nie pozwala jej normalnie funkcjonować. Jako dziecko musiała poradzić sobie z odejściem ojca i rozwodem rodziców, co niewątpliwie odcisnęło piętno na jej psychice. Jednak udawanie silnej osoby nie może trwać wiecznie. Musi w końcu pozbyć się maski twardzielki, którą nosi od lat. Na szczęście może liczyć na swoje oddane przyjaciółki, a zwłaszcza na brata jednej z nich  - Matta. Lecz co ma robić dziewczyna, kiedy to właśnie Matt staje się problemem, odkrywając przed nią własne sekrety? 


~*~

„Zachód słońca w Central Parku” to książka dość schematyczna i szablonowa. Fabuła powieści jest w takim stopniu przewidywalna, że już przed lekturą znałam zakończenie. Pozycja niczym mnie nie oczarowała, nie zachwyciła i nie sprawiła, że czytałam ją z wypiekami na twarzy. To po prostu lekka, niewymagająca książka, o której szybko się zapomina. Niewątpliwym plusem powieści jej język, który jest lekki i to właśnie on umilił mi lekturę. Autorka podjęła próbę prowadzenia aspektu psychologicznego, który został umieszczony w traumie głównej bohaterki. Frankie nie może pozbyć się przeszłości. Cały czas ma wrażenie, że jest postrzegana przez pryzmat swojej matki. Dodatkowo dziewczyna nie chce angażować się w żaden związek bo jest pewna, że i tak nic z tego nie będzie. Robi wszystko, aby nie zwracać na siebie uwagi facetów - nosi okulary, choć nie musi, zakłada spodnie, gdyż nienawidzi spódnic i sukienek. Jeśli zaś chodzi o innych bohaterów, to moim zdaniem zostali oni wykreowani na ludzi wręcz idealnych. Ciepli, pomocni, bez żadnych skaz i wad. Uważam również, że wątek psychologiczny nie został przedstawiony dość autentycznie. Brakowało mi większej ilości emocji, dzięki czemu książka by mną wstrząsnęła i sprawiła, że zapamiętałabym ją na długo.

Muszę również wspomnieć, iż „Zachód słońca w Central Parku” jet drugą częścią cyklu Pozdrowienia z Nowego Yorku. Nie czytałam pierwszej części, ale w niczym mi to nie przeszkodziło. Doskonale odnajdywałam się w fabule i ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że czytam kontynuację. Wszystko to za sprawą tego, iż ktoś inny jest głównym bohaterem. 

Podsumowując, „Zachód słońca w Central Parku” jest książką przewidywalną i szablonową, ale za to lekko napisaną. Jest to powieść niezobowiązująca i niewymagająca. Idealnie sprawdzi się jako odpoczynek po ciężkich książkach. 


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu: 
http://www.harpercollins.pl/

piątek, 8 września 2017

„Dolina mgieł i róż” Agnieszki Krawczyk


To moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Krawczyk. Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ potrzebowałam takiej lekkiej i przyjemnej książki, która byłaby idealna na lato i która umiliłaby mi leżenie na kocu. Czy powieść ta spełniła swoje zadanie? 

Główną bohaterką książki jest Sabina Południewska - pisarka, która szuka natchnienia, aby napisać kolejny bestseller. Pod koniec lata przyjeżdża więc do pałacyku „Pod Graalem i Różą” w Idzie, aby nie tylko w spokoju popracować i pozbyć się blokady twórczej, ale także znaleźć równowagę między sobą a Laurą Rossa, bo pod takim pseudonimem kobieta pisze. Gospodynią pensjonatu jest sympatyczna Mila Mossakowska, natomiast gośćmi - jej specyficzna kuzynka Carmen, profesor Niewiara, a także pułkownik Janicki. Sabina nawet nie wie kiedy poddaje się urokowi pięknej doliny, a także czarowi jej mieszkańców, którzy są wyjątkowi. Każdego dnia świat dla kobiety staje się piękniejszy, a problemy znikają jak ręką odjął. Główna bohaterka poznaje także Teklę Tyczyńską - hrabinę, która tworzy oszałamiające różane kosmetyki, oraz lekarza, który po śmierci żony samotnie wychowuje córeczkę. 


„Dolina mgieł i róż” jest drugą częścią cyklu Magiczne miejsce. Pomimo tego iż pierwszej części nie czytałam, nie miałam nawet najmniejszego problemu ze zrozumieniem fabuły, nie czułam, że czegoś nie wiem. A jeśli czułam - np. nie wiedziałam w jaki sposób Mila poznała swojego męża i w jaki sposób pensjonat znalazł się w ich posiadaniu, autorka od razu, ale dyskretnie, przemyciła dla nas część informacji. Krótko mówiąc - nie musicie czytać pierwszej części, aby sięgnąć po drugą. 

Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów. Jestem pod wrażeniem, ponieważ Agnieszka Krawczyk na każdego bohatera miała jakiś pomysł. Każdy z nich jest inny, niezwykle barwny, wyrazisty i niepowtarzalny. Ma swoje indywidualne nawyki, wady i zalety, przez co książka jest jeszcze bardziej intrygująca. Największą zaletą powieści jest natomiast język. Agnieszka Krawczyk wręcz maluje słowem! W książce jest mało dialogów, a dużo opisów, co zazwyczaj mnie drażni i nudzi, ale nie tutaj. W „Dolinie mgieł i róż” opisy są tak prawdziwe, tak bardzo oddające rzeczywistość, że czasami miałam wrażenie i siedzę obok bohaterów, albo wącham róże lub kosmetyki przygotowane przez hrabinę. Zapachy naprawdę się czuję. A opisy okolicy są tak barwne i ujmują, że najchętniej rzuciłabym wszystko i pojechała do Idy. To coś pięknego i rzadko spotykanego. Jest to książka ciepła, magiczna i niezwykle klimatyczna. To taki typ książki, do której się wraca, aby nie tylko dowiedzieć się co nowego u bohaterów, ale przede wszystkim rozkoszować się niezwykłym językiem. Jak już wspomniałam - kupiłam tę książkę, aby przez kilka dni umilić sobie letnie i upalne sierpniowe dni. Niestety - przeczytałam tę książkę w dwa popołudnia. 😊 Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że powieść tę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. 

„Dolina mgieł i róż” to książka bardzo przewidywalna i czytając opis na okładce od razu można domyślić się jak ona się skończy. Na szczęście sposób, w jaki została napisana powieść, rekompensuje wszystko, w związku z czym nic a nic mi to nie przeszkadzało. Irytowały mnie natomiast liczne wtrącenia w postaci cytatów z wielkich dzieł napisanych przez m.in. Jane Austen, Sienkiewicza, Lorca czy Hope'a. Wtrącenia te znajdowały się w dialogach, przez co, moim zdaniem, odbierało książce realizmu. Nikt nie komunikuje się za pomocą cytatów. 

Podsumowując, „Dolina mgieł i róż” to niezwykle klimatyczna, magiczna i pełna uroku książka, z dość przewidywalną fabułą i dobrze wykreowanymi bohaterami. Jest to powieść o przyjaźni, szukaniu swego miejsc na ziemi, a także o tym, że trzeba mocno wsłuchać się w siebie, aby odnaleźć szczęście. Polecam. 



sobota, 2 września 2017

„Pięć minut Raisy” Agaty Kołakowskiej



„Pięć minut Raisy” to już moje drugie spotkanie z twórczością Agaty Kołakowskiej. Pierwsze - „Niewypowiedziane słowa” - było bardzo udane, więc z przyjemnością sięgnęłam po najnowszą książkę autorki, która miała swą premierę 24 sierpnia. Mówiąc szczerze, gdy doszłam do wniosku, że akcja książki dzieje się w 2051 roku, trochę się przestraszyłam, ale zdecydowanie niepotrzebnie! 

Główną bohaterką książki jest Raisa - siedemdziesięciokilkuletnia staruszka, która uwielbia swoje róże a wolny czas spędza z długoletnią przyjaciółką Edytą. Raisa wiedzie spokojne życie, jednak wszystko zmienia kiedy jej próg przekracza Magda Sajewicz, popularna dziennikarka stacji NTV. Okazuje się, że główna bohaterka, według raportu WHO i Human Resources Institute, została uznana za najbardziej pechową osobę na świecie. Wszystkie media są ciekawe, jak to jest przeżyć m.in. porażenie piorunem, katastrofę promu czy atak szaleńca w Madrycie. Dziennikarce udaje się zdobyć wyłączność na wywiad ze staruszką, dzięki czemu ma ona nadzieję, że odzyska utracony spokój. Niestety, sprawa zatacza coraz szersze kręgi, a główna bohaterka znowu będzie musiała zmierzyć się ze swoją trudną przeszłością, o której starała się zapomnieć przez długi czas. 


Nie spodziewałam się, że książka ta wywrze na mnie aż tak pozytywne wrażenie! Pomimo tego iż akcja powieści toczy się w 2051 roku, nie ma ona nic wspólnego z science fiction. Autorka po prostu przedstawia nam świat za 34 lata, kiedy smartfony będą już niemodne, rozpadnie się Unia Europejska a białe pieczywo pójdzie w zapomnienie. Jest to dość oryginalny zabieg i nie powiem - bardzo przypadł mi do gustu. 

„Pięć minut Raisy” to nie jest tylko książka o pechowej staruszce. Autorka dość dogłębnie przedstawia nam przeszłość głównej bohaterki, która jest niezwykle ciekawa, intrygująca, ale przede wszystkim smutna i dająca do myślenia. Jest to pozycja niezwykle mądra. Szczególnie podobał mi się wątek prezydenta, który mimo, że osiągnął sukces i wysokie stanowisko, nie jest człowiekiem szczęśliwym. 

Pomimo tego iż fabuła książki nie jest dość autentyczna (za to bardzo prawdziwi są bohaterowie) nie można odmówić jej oryginalności. Kołakowska, za sprawą bohaterów (pierwszoplanowych i tych pobocznych) przedstawia wiele ludzkich wad tak jak zazdrość i plotkarstwo. Pokazuje nam różnego rodzaju konflikty rodzinne, które wręcz ranią i oddalają od siebie bliskich. Dodatkowo, powieść jest uporządkowana, dopracowana i przede wszystkim napisana lekkim i barwnym językiem co sprawiło, że przeczytałam ją w mgieniu oka. Nie jest to może książka, która Was wzruszy albo rozśmieszy do łez czy też będzie trzymać w napięciu do samego końca. Należy ona raczej do tych mniej wymagających i myślę, że mimo tego naprawdę warto po nią sięgnąć. 

Podsumowując, „Pięć minut Raisy” to bardzo oryginalna książka, która umili Wam zbliżające się jesienne wieczory. To nie tylko powieść o radzeniu sobie z błędami przeszłości i notorycznym pechem, ale także o problemach życia codziennego, z którymi każdy z nas się boryka. Polecam. 






Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu: 





Inne książki tej autorki zrecenzowane przeze mnie: