niedziela, 16 września 2018

„Rok we mgle” Michelle Richmond



Abigail jest narzeczoną Jake'a i razem z nim wychowuje jego sześcioletnią córeczkę - Emmę, którą uwielbia. Wiedzie im się nieomal jak w bajce, a Abby w końcu, po traumatycznej przeszłości, odnalazła spokój i miłość. Pewnego mglistego  dnia główna bohaterka wybrała się z Emmą na spacer po plaży. Jako zapalona fotografka zaczęła robić zdjęcia. Wystarczyło dłuższe spojrzenie w obiektyw, na nieżywą fokę, aby kobieta straciła z oczu córkę narzeczonego. Zrozpaczona Abigail nie miała pojęcia, co się stało z Emmą - czy została porwana, czy się utopiła, a może zaginęła gdzieś we mgle. Jedno było pewne - stała się tragedia. 

Poszukiwania dziewczynki trwały bardzo długo, na czym ucierpiał związek Abigail i Jake'a. Kobieta za wszelką cenę starała przypomnieć sobie każdy, nawet najmniejszy szczegół z tego feralnego dnia, robiła notatki, chodziła do hipnotyzera i na terapię. Nawet gdy Jake'a się poddał i pogodził się z utratą córki, ona nadal wierzyła i działała. Z jakim skutkiem? Musicie przekonać się sami. 

~*~

Ogólnie rzecz biorąc, książka nie przypadła mi do gustu i czułam ogromne rozczarowanie. Miałam dostać bardzo dobry thriller z ogromnym trzymaniem w napięciu - jak czytamy na okładce, a dostałam mdłą, nijaką powieść, nad którą się męczyłam i którą co stronę miałam ochotę odłożyć. Ja naprawdę się przy tej książce nudziłam. Zawiodła mnie przede wszystkim akcja, która była bardzo powolna i monotonna. Moim zdaniem można by wyciąć środek książki, bo to właśnie tam zupełnie nic się nie działo. Powieść jest pełna przemyśleń głównej bohaterki, których po pewnym czasie miałam dosyć. Nie ma tam zaciętych, dynamicznych poszukiwań Emmy, jakiejkolwiek zagadki, która przyciągnęłaby czytelnika, żadnych zwrotów akcji. Oprócz wyrzutów sumienia i wcześniej wspomnianych przemyśleń w tej książce nie ma nic. 

Ponadto bohaterowie nie wydawali mi się być autentyczni. Nie cierpiałam z nimi po stracie dziecka, nie rozpaczałam, nie byłam smutna czy poruszona. A wszystko to przez to, że z książki nie biły takie emocje, ja zwyczajnie nie czułam, żeby oni cierpieli. Jedynym plusem pozycji jaki dostrzegam, jest jej niewątpliwy klimat - mroczny, tajemniczy i mglisty, czasami wręcz przyprawiający o ciarki. 

Podsumowując, „Rok we mgle” to moim zdaniem przeciętna książka, przy której się niemiłosiernie nudziłam. Nudna, powolna, melancholijna akcja sprawiła, że nie raz miałam ochotę ją odłożyć. Uważam jednak, że pozycja ta, może znaleźć swoich zwolenników, więc ani jej nie polecam, ani nie odradzam. 

Premiera: 19.09.2018 r. 



Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu:
 
http://otwarte.eu/

niedziela, 9 września 2018

„W żywe oczy” JP Delaney


Kłamstwo nie jest Claire obce ani straszne, bowiem kłamie zawodowo. Jest aktorką bez reszty wcielającą się w osobę, którą gra, a właściwie staję się tą osobą. Pracuje dla pewnej firmy prawniczej, a jej zadaniem jest demaskowanie niewiernych mężów i dostarczać żonom dowodów zdrady. Pewnego wieczoru dostaje zlecenie innego rodzaju. Potencjalny niewierny mąż, wykładowca Patrick Fogler, nie jest nią zainteresowany, nie ulega jej urokowi, a także jej manipulacji. Kiedy żona profesora zostaje zamordowana, życie Claire zmienia się o 180 stopni. Kobiecie zaproponowano rolę życia, a jej „partnerem z planu” jest właśnie Patrick, który zostaje oskarżony nie tylko o zamordowanie żony, ale także o serię innych zabójstw. Czy Patrick jest jeszcze lepszym aktorem i kłamcą niż Claire? 

~*~

Bo dość szybkim przeczytaniu „W żywe oczy” bezapelacyjnie mogę stwierdzić, że ta książka jest wspaniała! Nie spodziewałam się tego, że ten thriller aż tak mi się spodoba. Przede wszystkim jestem zafascynowana samym pomysłem na fabułę. Nigdy nie czytałam choćby trochę podobnej pozycji. Mogę więc stwierdzić, że nieszablonowość oraz oryginalność to ogromny atut tej książki. Jednak największą zaletą jest sposób jej napisania. Autor zdecydowanie nie zmarnował potencjału swojego dzieła. Akcja już od samego początku trzyma w napięciu i do samego końca pędzi galopem. Od książki naprawdę trudno mi się było oderwać i czytałam ją w każdej wolnej chwili. A to wszystko za sprawą prowadzenia fabuły i kreacji bohaterów. Delaney daje nam sprzeczne sygnały i wskazówki, bawi się z nami w kotka i myszkę, a przede wszystkim perfidnie wodzi za nos. Do samego końca nie byłam pewna któremu bohaterowi powinnam ufać, który mówi prawdę a który kłamie, który jest tym dobrym a który tym złym. Ta książka to prawdziwy rollercoaster emocji i sprawiła, że miałam ogromny mętlik w głowie, oczywiście w sensie pozytywnym. Na brawa zasługuje nie tylko kreacja bohaterów i to, że są oni genialnie wykreowani pod względem psychologicznym, ale także research autora. W książce możemy znaleźć wiele informacji na temat wierszy Baudelaire'a oraz psychiatrii. 

Ciekawą informację można przeczytać w Podziękowaniach. Dowiadujemy się stamtąd, że siedemnaście lat temu została napisana przez autora podoba powieść, o tej samej tematyce jednakże z innym tytułem i pod innym nazwiskiem. Thriller ten nie sprzedawał się najlepiej. Na szczęście sukces bestsellerowej „Lokatorki” umożliwił autorowi wydanie pozycji „W żywe oczy” - książki zbudowanej na tym pomyślę, co poprzednia, jednak z inną fabułą i konstrukcją postaci. 

Podsumowując, „W żywe oczy” to wspaniała książka, którą musicie przeczytać. Autor tak mąci nam w głowie i gra na emocjach, że od pozycji nie można się oderwać. Po tak udanej lekturze chce więcej! W najbliższym czasie koniecznie muszę sięgnąć po „Lokatorkę”. 


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu:
 
http://otwarte.eu/

niedziela, 2 września 2018

„W naszym domu” Jodi Picoult

Jacob Hunt jest nastoletnim chłopcem, cierpiącym na zespół Aspergera, czyli łagodną postać autyzmu. Nie potrafi wyrażać swoich myśli, ani uczuć, ma również trudności z czytaniem sygnałów społecznych. Na pierwszy rzut oka wydaje się być normalnym, elokwentnym chłopcem, o ponad przeciętnym poziomie inteligencji. Jednak tak naprawdę każde, nawet najmniejsze odstępstwo od przyjętej rutyny, wytrąca go z równowagi - chłopiec wpada w furię. Osoby z zespołem Aspergera bardzo często mają również obsesję na punkcie konkretnej dziedziny. W przypadku Jacoba jest to analiza kryminalistyczna. Chłopiec pojawia się w miejscach, gdzie prowadzone jest śledztwo, pomaga policjantom, podsuwa im rozwiązania. Dlatego też gdy prywatna instruktorka umiejętności społecznych Jacoba zostaje zamordowana, to właśnie chłopiec staje się obiektem zainteresowania detektywów. Wszystkie cechy zespołu Aspergera, takie jak unikanie kontaktu wzrokowego, dystans fizyczny, działają na niekorzyść Hunta, co skutkuje oskarżeniem go o morderstwo. 



„W naszym domu” to trzecia książka tej autorki, którą miałam okazję przeczytać. Poprzednie powieści bardzo mi się podobały i z lektury powyższej również jestem bardzo zadowolona. Łączy je natomiast jeden mankament. Moim zdaniem książki te są bardzo rozwleczone. Kilka razy miałam wrażenie, że fabuła od kilkudziesięciu stron stoi w miejscu, nic się nie dzieje. W powieści jest wiele wątków, dialogów, sytuacji, z których bez problemu można by zrezygnować, a książka nadal by na niczym nie straciła. Przez takie niepotrzebne „napchanie” fabuły, miałam wrażenie, że nigdy jej nie skończę, pozycja się ciągnęła i ciągnęła... 

Pomimo tej jednej, aczkolwiek dość dużej wady, książka naprawdę bardzo mi się podobała, szczególnie ze względu na sam pomysł. Czytając już kolejną pozycję tej autorki dochodzę do wniosku, że Jodi Picoult nie boi się trudnych i kontrowersyjnych tematów, które są naprawdę oryginalne. To chyba właśnie za ten aspekt sięgam po jej twórczość. Ponadto autorka w genialny sposób przedstawia bohaterów i relacje rodzinne z różnymi problemami. Ta książka, jak również inne, nie należą do książek lekkich, ale czyta się je z przyjemnością, oprócz jednego aspektu, o którym wspomniałam. 

Jodi Picoult w powieści „W naszym domu” poruszyła ciężki i wymagający dobrego research'u temat. Przedstawia nam chłopca cierpiącego na zespół Aspergera. Zanim przeczytałam książkę wiedziałam co nieco na temat tego schorzenia. Po lekturze wiem znacznie więcej. Oczywiście nie mogę ocenić tego, czy powieść jest poprawna pod względem merytorycznym, ale mogę Was zapewnić, że poznacie i zrozumiecie osobę z zespołem Aspergera. Autorka w dużej mierze skupia się również na bliskich Jacoba. Pokazuje, jak funkcjonuje taka rodzina, jakie panują w niej relacje i z jakimi problemami musi się borykać. Szczególne zainteresowanie wzbudza nie tylko postać matki Jacoba, ale także jego brata, który przez to, że cała uwaga rodzica skupia się na chłopcu z Aspergerem, on popada w kłopoty i to w dość poważne.  

Podsumowując, „W naszym domu” to bardzo dobra książka, z której dużo możemy się dowiedzieć o zespole Aspergera i to w przystępny, nienaukowy sposób. Pomimo jednej wady powieść bardzo mi się podoba i z przyjemnością sięgnę po pozostałą twórczość autorki. Krótko mówiąc - polecam. 



Pozostałe książki tej autorki zrecenzowane przeze mnie: