Kirsty Moseley to autorka książki, o której dość niedawno było bardzo głośno. Mam tutaj na myśli bestsellerową książkę pt. „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno”. Ja niestety tej pozycji nie czytałam, ale dość niedawno w moje ręce trafiła najnowsza książka tej autorki - „Nic do stracenia. Początek”.
Główną bohaterką książki jest Anna Spencer. Poznajemy ją w dniu jej szesnastych urodzin, kiedy to przychodzi do klubu na imprezę ze swoim chłopakiem. Niestety są to najgorsze urodziny w jej życiu. Podczas świętowania zaczyna zaczepiać ją Carter Thomas - handlarz broni i narkotyków. Życie dziewczyny zamienia się w piekło. Zeznania dziewczyny pomagają jednak w skazaniu Cartera, ale ten nadal wysyła jej listy z pogróżkami. Ojciec Anny, wpływowy senator i kandydat na prezydenta, jest w stanie zrobić wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo swojej córce, zwłaszcza, że ta wybiera się na studia, z dala od domu. Ochroną Anny zajmuje się przystojny komandos - Ashton Taylor. Aby nie wzbudzać jakichkolwiek, nawet najmniejszych podejrzeń, ma udawać jej chłopaka. W swojej pracy odznacza się cierpliwością i troską. Pomaga swojej „klientce” pokonać koszmary i zapomnieć o przeszłości. Anna z czasem zaczyna czuć się bezpiecznie i w końcu zaczyna prawdziwie żyć, a nie tylko egzystować. Jednak udawanie zakochanych powoli przestaje być grą...
Muszę przyznać, że książka już od pierwszego rozdziału przypadła mi do gustu. Autorka od razu rzuca nas na głęboką wodę i przedstawia makabryczne wydarzenia z urodzin Anny. Sprawia to, że od książki, już od samego początku, trudno się oderwać. Fabuła powieści jest dość ciekawa i intrygująca. Kirsty Moseley w niezwykły sposób przekazuje nam wszystkie emocje, jakie towarzyszą bohaterom. Cierpimy, rozpaczamy oraz cieszymy się razem z nimi. Po prostu czujemy to, co oni czują w danej sytuacji. Ale muszę przyznać, że książka jest pełna cierpienia. Sprawia to, że to właśnie te smutne emocje towarzyszą nam przez większość książki.
Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, a raczej to, jaki mają wpływ na siebie. Anna, zanim poznała Ashtona, była dziewczyną bez życia. Wszystkiego i każdego się bała. Każde, choćby najmniejsze zbliżenie innej osoby sprawiało, że dziewczyna trzęsła się ze strachu. Nie mówiąc już o koszmarach, które dręczyły ją każdej nocy. Wraz z lekturą książki bohaterka przechodzi przemianę, wychodzi z traumy a my jesteśmy tego świadkami, obserwujemy każdy etap jej zmian psychologicznych.
Jednak, pomimo tak znaczących zalet, moim zdaniem książka ma też swoje wady. Po pierwsze, jak już wspomniałam, powieść od samego wciąga a akcja jest bardzo dynamiczna. Niestety, tak jest tylko na początku. Z biegiem stron akcja jest coraz bardziej powolna. W momencie, po około 3/4 lektury, zazwyczaj w każdej książce następuje jakich zwrot akcji a emocje sięgają zenitu. W tej powieści tak nie było... Lektura niczym mnie nie zaskoczyła, nie trzymała w napięciu w swojej końcowej fazie. Zakończenie również jest dość oczywiste. Drugą wadą jest fakt, iż w „Nic do stracenie” każdy facet (oprócz Cartera) był opisany jako ideał. Nieziemsko przystojny, z posturą i urodą światowej klasy modela. Moim zdaniem odebrało to książce trochę autentyzmu, bo nie ukrywajmy się, po naszej planecie nie chodzą tylko tacy idealni mężczyźni.
Pomimo kilku wad oceniam książkę dość pozytywnie. Uważam, że warto ją przeczytać przede wszystkim ze względu na emocje, jakie towarzyszą podczas lektury oraz psychologiczną kreację głównej bohaterki.
Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Ależ ja mam zaległości... może na wakacjach trochę podgonię :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam emocje podczas czytania,muszę się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę, ale nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że akcja traci tempo wraz z kolejnymi stronami. Zaciekawiłaś mnie tym tytułem, jeżeli trafię na tę książkę z chęcią ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl
Szkoda, że tempo akcji nie zostało utrzymane, a zakończenie było oczywiste. Niby książka wydaje się być ciekawa, ale to mnie bardzo zniechęca.
OdpowiedzUsuńLubię tego typu książki, będę więc miała ją na uwadze! :)
OdpowiedzUsuńaga-zaczytana.blogspot.com
Coraz częściej autorzy kreują idealnych facetów. A szkoda bo to w większości przypadków odpycha. Fabuła jest dosyć ciekawa, ale nie wiem czy po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
https://recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com/
Bardzo przeciętna historia :)
OdpowiedzUsuńKsiążka ma wady, ale jest bardzo fajna. Na tych idealnych facetów nawet uwagi nie zwracam już, bo 95% książek zawiera ich :(
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki :)
OdpowiedzUsuńzabookowanyswiatpauli.blogspot.com
Czytałam "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" i książka mi się spodobała, aczkolwiek jak w przypadku opisywanej przez ciebie powieści, nie zabrakło wad. No ale ciężko o książkę bez wad, więc się nie przejmuję :) Lubię styl autorki, jest lekki i przystępny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książkowy Zakątek