sobota, 19 marca 2016

"Naśladowcy" Ingar Johnsrud [PRZEDPREMIEROWO]

      "Naśladowcy" to moja pierwsza książka z literatury norweskiej. Nigdy nie sięgałam po książki z krajów skandynawskich, więc szczerze mówiąc obawiałam się tej lektury,  nie wiedziałam czego mam się spodziewać, szczególnie, że dostałam książkę przed premierą, więc nie mogłam poczytać recenzji. Po lekturze mogę stwierdzić, że warto było zaryzykować i nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. 

      Głównym bohaterem kryminału jest komisarz norweskiej policji Fredrik Beier - rozwodnik, który ma na pieńku ze swoim przełożonym. Zgłasza się do niego kobieta, która prosi o odnalezienie córki i wnuka. Dla komisarza wydaje się to być rutynowe śledztwo, bez niespodzianek. Niestety mylił się. Wraz z partnerką Kafą Iqbal trafia do tajemniczej siedziby organizacji religijnej Boskie światło. To, co tam zastają wszystko zmienia. Nie jest to już zwykłe śledztwo rzekomego porwania. To pościg z zabójcą, który dokonał makabrycznej i krwawej zbrodni. Zaginiona wspólnota, zabójstwo w wannie, śmierć 5 osób, tajemnicza piwnica a w niej jeszcze bardziej tajemnicze laboratorium - to tylko niektóre rzeczy z jakimi musi poradzić sobie komisarz i jego partnerka. Dodatkowym utrudnieniem w śledztwie stają się zaginione informacje, fałszywe tropy i przecieki do prasy. 
      Historia z czasów teraźniejszych jest przeplatana rozdziałami z czasów drugiej wojny światowej, kiedy to dokonywano niezmiernie okrutnych eksperymentów medycznych. Początkowo może się wydawać, że nie ma to nic wspólnego ze śledztwem - błąd. Wszystko się okaże na końcu, bądźcie cierpliwi. 


      Kryminał jest napisany prostym, lekkim i przyjemnym językiem. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń, bo książkę czyta się bardzo szybko. Jedynie na co mogę zwrócić uwagę to wulgaryzmy, jednak jest ich tak niewiele, że największy przeciwnik takiego słownictwa nie zrazi się do lektury. Warto również wspomnieć, że autor w bardzo dobry sposób stwarza norweski styl i klimat.
      Oprócz języka na plus zasługują również rozdziały, które są bardzo krótkie. W książce jest ich aż 106. Jednak dzięki temu można zrobić sobie przerwę w każdej chwili, chociaż powiem szczerze, że nie będzie takiej potrzeby, bo książka bardzo wciąga. 
      Zdecydowanie największym atutem "Naśladowców" jest  akcja, która jest bardzo dynamiczna. Pędzi jak oszalała, nie daje nam odpocząć ani na chwilkę, cały czas coś się dzieję. Bez dwóch zdań czytelnik może dostać zadyszki, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.  Przyczynia się do tego również fakt, że autor nie zamęcza nas nieistotnymi opisami, wszystko jest konkretne. 

      Podsumowując, "Naśladowcy" to bardzo dobry norweski kryminał. To wielowątkowa mieszanka historii, religii i polityki godna polecenia. Jeśli macie ochotę na trochę Norwegii w Polsce to zdecydowanie sięgnijcie po "Naśladowców", a ja z pewnością przeczytam kolejny tom cyklu. 


PREMIERA: 30 MARCA 2016


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte
 

8 komentarzy:

  1. Nigdy nie czytałam nic z tego kraju :) Zapowiada się dość intrygująco, pomimo że nie słyszałam o nie jeszcze nic.
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Literaturę skandynawską znam co nieco i muszę powiedzieć, że póki co powieści z tamtych rejonów oceniłam na bardzo wysoko. Po tę pozycję z chęcią sięgnę.
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię dwutorową akcję, chociaż eksperymenty z czasów wojny światowej- brzmi to makabrycznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś na pewno sięgnę po taką literaturę ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że chętnie zdobędę egzemplarz dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię skandynawskie kryminały, mogłabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. mam teraz ochote ja przeczytac bardzo dobra recenzja :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś, drogi Czytelniku, to zostaw po sobie jakiś ślad - najlepiej w postaci komentarza. Dodaj link do swojego bloga, ułatwisz mi odwiedziny :)