niedziela, 9 września 2018

„W żywe oczy” JP Delaney


Kłamstwo nie jest Claire obce ani straszne, bowiem kłamie zawodowo. Jest aktorką bez reszty wcielającą się w osobę, którą gra, a właściwie staję się tą osobą. Pracuje dla pewnej firmy prawniczej, a jej zadaniem jest demaskowanie niewiernych mężów i dostarczać żonom dowodów zdrady. Pewnego wieczoru dostaje zlecenie innego rodzaju. Potencjalny niewierny mąż, wykładowca Patrick Fogler, nie jest nią zainteresowany, nie ulega jej urokowi, a także jej manipulacji. Kiedy żona profesora zostaje zamordowana, życie Claire zmienia się o 180 stopni. Kobiecie zaproponowano rolę życia, a jej „partnerem z planu” jest właśnie Patrick, który zostaje oskarżony nie tylko o zamordowanie żony, ale także o serię innych zabójstw. Czy Patrick jest jeszcze lepszym aktorem i kłamcą niż Claire? 

~*~

Bo dość szybkim przeczytaniu „W żywe oczy” bezapelacyjnie mogę stwierdzić, że ta książka jest wspaniała! Nie spodziewałam się tego, że ten thriller aż tak mi się spodoba. Przede wszystkim jestem zafascynowana samym pomysłem na fabułę. Nigdy nie czytałam choćby trochę podobnej pozycji. Mogę więc stwierdzić, że nieszablonowość oraz oryginalność to ogromny atut tej książki. Jednak największą zaletą jest sposób jej napisania. Autor zdecydowanie nie zmarnował potencjału swojego dzieła. Akcja już od samego początku trzyma w napięciu i do samego końca pędzi galopem. Od książki naprawdę trudno mi się było oderwać i czytałam ją w każdej wolnej chwili. A to wszystko za sprawą prowadzenia fabuły i kreacji bohaterów. Delaney daje nam sprzeczne sygnały i wskazówki, bawi się z nami w kotka i myszkę, a przede wszystkim perfidnie wodzi za nos. Do samego końca nie byłam pewna któremu bohaterowi powinnam ufać, który mówi prawdę a który kłamie, który jest tym dobrym a który tym złym. Ta książka to prawdziwy rollercoaster emocji i sprawiła, że miałam ogromny mętlik w głowie, oczywiście w sensie pozytywnym. Na brawa zasługuje nie tylko kreacja bohaterów i to, że są oni genialnie wykreowani pod względem psychologicznym, ale także research autora. W książce możemy znaleźć wiele informacji na temat wierszy Baudelaire'a oraz psychiatrii. 

Ciekawą informację można przeczytać w Podziękowaniach. Dowiadujemy się stamtąd, że siedemnaście lat temu została napisana przez autora podoba powieść, o tej samej tematyce jednakże z innym tytułem i pod innym nazwiskiem. Thriller ten nie sprzedawał się najlepiej. Na szczęście sukces bestsellerowej „Lokatorki” umożliwił autorowi wydanie pozycji „W żywe oczy” - książki zbudowanej na tym pomyślę, co poprzednia, jednak z inną fabułą i konstrukcją postaci. 

Podsumowując, „W żywe oczy” to wspaniała książka, którą musicie przeczytać. Autor tak mąci nam w głowie i gra na emocjach, że od pozycji nie można się oderwać. Po tak udanej lekturze chce więcej! W najbliższym czasie koniecznie muszę sięgnąć po „Lokatorkę”. 


Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu:
 
http://otwarte.eu/

3 komentarze:

  1. Bardzo mnie ta książka intryguje, bo rzeczywiście fabuła jest oryginalna, nie czytałam nigdy książki z podobnym motywem. A skoro ta pozycja naprawdę wciąga, jest tu sporo akcji i autor zwodzi czytelnika to jest w niej wszystko to co lubię. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio coraz częściej sięgam po thrillery, a skoro ten jest taki dobry to muszę go przeczytać. :) Opis bardzo zachęca. :)
    Pozdrawiam! :)
    https://recenzjeklaudii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. "W żywe oczy" to książka, której nie odkłada się na potem. Pozostaje nam tylko przyłączyć się od poleceń, bo to faktycznie tytuł, po który trzeba sięgnąć!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś, drogi Czytelniku, to zostaw po sobie jakiś ślad - najlepiej w postaci komentarza. Dodaj link do swojego bloga, ułatwisz mi odwiedziny :)