wtorek, 13 czerwca 2017

„Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze” Gail Honeyman

Już na samym wstępie muszę przyznać, że książka mnie zaskoczyła. Zaskoczyła mnie oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Sięgając po tę książkę, nie sądziłam, że będzie ona tak życiowa, prawdziwa, problematyczna i tak wstrząsająca! 

Eleanor Oliphant jest trzydziestolatką, z wykształcenia filologiem klasycznym, pracuje jednak w księgowości. Oszczędza każdego pensa, cały czas nosi ten sam bezrękawnik, posiłki je codziennie o tej samej porze rozwiązując przy tym krzyżówki. Niechętnie rozmawia z kolegami z pracy, uwielbia natomiast zakupy w Tesco, szczególnie te z działku alkoholowego, oraz swoją roślinę doniczkową. Ludzie uważają ją za wariatkę, unikają jej, obgadują. Eleanor natomiast za bardzo się tym nie przejmuje. Uważa, że nie brakuje jej niczego oprócz... wszystkiego. 

Eleanor nie ma w swoim życiu nikogo bliskiego, z wyjątkiem matki, która dzwoni do niej raz w tygodniu i potrafi zepsuć jej humor na cały kolejny tydzień.To, co wyróżnia Eleanor z tłumu, to niezwykła dbałość o język. Kobieta nawet wymieniając maile prywatne używa zwrotów grzecznościowych. Dodatkowo cierpi na egzemę co, nie wiedzieć czemu, jest powodem do tego, iż znajomi się z niej śmieją. 

Książka naprawdę mną wstrząsnęła. Nie jest to tania, tandetna historyjka. To pozycja bardzo dojrzała, prawdziwa i życiowa. Powieść o samotności, wręcz obsesyjnej miłości a także o tym, że wbrew pozorom każdy chce kochać i być kochanym. „Eleanor Oliphant...” to książka napisana w bardzo dobry sposób pod względem psychologicznym. Autorka w doskonały sposób wykreowała bohaterkę. Przedstawiła jej traumy z dzieciństwa, obawy, które mają ogromny wpływ na całe jej życie. Przeszłość głównej bohaterki naprawdę mnie zaskoczyła i zasmuciła. Kobieta nie miała „różowego”, beztroskiego dzieciństwa. Była dzieckiem, które musiało wiele przejść, za dużo jak na małe dziecko.

Ogromnym atutem jest również język, jakim została napisana książka. Jest on lekki i przyjemny. Pomimo tego, że to smutna powieść, czytałam ją z przyjemnością. Nie zauważałam również, jak szybko ubywały mi strony. Dzięki temu iż narracja została prowadzona z punktu widzenia Eleanor czułam, jakbym rozmawiała z główną bohaterką słuchając, jak opowiada mi co u niej słychać. 

Podsumowując, „Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze” to wstrząsająca powieść o samotności i traumach z dzieciństwa. Pomimo tego książka jest pełna nadziei na lepsze jutro pokazująca, że jeśli tylko się chce i trafi się na odpowiednie osoby, można dojść do siebie po najgorszych przeżyciach i zacząć żyć normalnie. Polecam! 



Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu: 
http://www.harpercollins.pl/

3 komentarze:

Jeśli już tu jesteś, drogi Czytelniku, to zostaw po sobie jakiś ślad - najlepiej w postaci komentarza. Dodaj link do swojego bloga, ułatwisz mi odwiedziny :)