„Łaskun” to już
kolejny, szósty tom sagi o Lipowie Katarzyny Puzyńskiej. Znowu mamy do
czynienia jednocześnie z powieścią i kryminałem, ale tym razem autorka,
bardziej niż w poprzednich częściach, rozwinęła wątek psychologiczny.
Przechodząc do
fabuły - dom bezrobotnego sędziego stał
się miejscem makabrycznej inscenizacji. Morderca z rozczłonkowanych zwłok
prawnika i nieznanej kobiety stworzył pewnego rodzaju lalkę. Już na początku
dochodzenia policja znajduje na miejscu zbrodni dowód, który wskazuje, że z
morderstwem mógł mieć coś wspólnego Daniel Podgórki. Jego sytuacje pogarsza
okrycie tożsamości drugiej ofiary oraz to, że policjant zaczął się ukrywać. Czy
skoro Podgórki jest niewinny, to czemu ucieka? A może ktoś z komendy chce go
wrobić w podwójne morderstwo?
W „Łaskunie” mamy
do czynienia z naprawdę makabrycznymi scenami. Autorka bardzo się postarała,
aby opisy jak najbardziej oddawały rzeczywistość. Krew, postać stworzona z części
ciała sędziego i kobiety – wszystko to naprawdę może przyprawić o mdłości.
Kolejnym plusem
jest wątek psychologiczny. Jest on naprawdę rozbudowany, szczególnie w końcowej
części powieści, co w poprzednich częściach, z tego co pamiętam, nie miało
miejsca. Poza tym, jest on naprawdę bardzo dobrze poprowadzony. Za każdym razem
gdy autorka poruszała ten wątek miałam wypisane na twarzy jedno wielkie „wow!”.
Dzięki tym psychologicznym aspektom książki, jest ona naprawdę wyjątkowa, a
zakończenie ciężkie do przewidzenia. Myślę, że zapamiętam tę książkę na długo.
Minusem natomiast
jest długość powieści Pozycja ta liczy sobie ponad 800 i myślę, że jest to
opasłe tomisko. To znaczy, precyzując, nie przeszkadza mi sama jej objętość,
ale to, że czytając mając wrażenie, że niektórych rozdziałów mogłoby nie być,
bo kompletnie nic nie wnosiły do fabuły. Również samo prowadzenie śledztwa
wydłużało całość, czasami było nudne i mdłe.
Aż czasami miałam
ochotę wstrząsnąć tymi policjantami, żeby się ogarnęli i wzięli do roboty, bo
kobiety ze wsi wiedziałaby więcej niż oni po kilkunastu przesłuchaniach.
Dlatego też uważam, że jest to najsłabsza część cyklu. Nie jest to zła książka,
oczywiście, że nie! Po prostu poprzednie czytałam z większą przyjemnością,
aczkolwiek wątek psychologiczny w tej części do mistrzostwo! Więc jeśli znacie
ten cykl to koniecznie sięgnijcie po „Łaskuna”. Jeśli nie – zacznijcie od „Motylka”.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Portalowi: